Deportacja Ukraińców w ramach akcji „Wisła”, kwiecień 1947 r

i

Autor: Domena publiczna

Największa zbrodnia komunizmu w Polsce?

Polscy komuniści chcieli kulturowego ludobójstwa Ukraińców – mówi prof. Motyka

2023-04-01 5:02

W XX w. stosunki polsko-ukraińskie były niezwykle trudne. Oba narody walczyły o te same terytoria, dowodząc, że ich skład etniczny sprawia, że powinny należeć do Polski lub Ukrainy. Ostatnim akordem tych dramatycznych konfliktów była akcja „Wisła”, która wygnała ze swoich domów ukraińską ludność zamieszkującą pogranicze polsko-ukraińskie. To jej poświęcił swoją najnowszą książkę prof. Grzegorz Motyka.

Akcja "Wisła" '47. Komunistyczna czystka etniczna wydana nakładem Wydawnictwa Literackiego to opowieść o przyczynach, przebiegu i konsekwencjach zemsty polskich komunistów na zamieszkujących powojenną Polskę Ukraińcach. Zemsty za przypadkową śmierć z rąk UPA komunistycznego bohatera gen. Karola Świerczewskiego. Jak zwraca uwagę prof. Grzegorz Motyka, historyk, znawca dziejów stosunków polsko-ukraińskich, PPR przeprowadziła czystkę etniczną, której celem – ostatecznie niezrealizowanym – było kulturowe ludobójstwo Ukraińców.

Akcja „Wisła” - największa operacja represyjna wobec obywateli Polski po II wojnie światowej

„Super Express”: - Akcja „Wisła” przeprowadzona przez polskich komunistów w 1947 r., której poświęcił pan swoją najnowszą książkę, była ostatnim akordem dramatycznych konfliktów etnicznych między Polakami a Ukraińcami, które trwały od zakończenia I wojny światowej. Po Wołyniu, deportacjach, wymianie ludności między Polską a radziecką Ukrainą akcja „Wisła” miała być kropką nad i, która kwestie etniczne zakończy?

prof. Grzegorz Motyka: - Tak to było pomyślane przez rząd komunistyczny w Warszawie, Moskwie i Kijowie oraz w Pradze – bo i rząd czechosłowacki był w to zaangażowany. Akcja „Wisła” była największą operacją represyjną wobec obywateli Polski przeprowadzoną po II wojnie światowej. Objęto nią bowiem ponad 140 tys. osób. Początkowo komuniści działającą w Polsce UPA traktowali jako coś drugorzędnego. Koncentrowali swoją uwagę na zwalczaniu polskiego podziemia i PSL. Uważali, że problem podziemia ukraińskiego zniknie wraz z wysiedleniem ludności ukraińskiej do Związku Radzieckiego. Na początku 1947 r. okazało się, że oddziały UPA trwają dalej, a wysiedlenia nie objęły wszystkich Ukraińców. Kiedy w jednej z zasadzek zginął gen. Świerczewski, Biuro Polityczne PPR podjęło decyzję, aby w ramach represji ukarać za działalność ukraińskiego podziemia wszystkie osoby, które mają pochodzenie ukraińskie, łemkowskie albo pochodzą z rodzin mieszanych. Dołączono do tego część etnicznych Polaków. Uznano bowiem, że „elementy reakcyjne” powinny zniknąć z terenów przygranicznych.

- Gdyby nie wspomniana przez pana śmierć Świerczewskiego, który stał się, jak wszystko na to wskazuje, przypadkową ofiarą zasadzki UPA, Ukraińców, których nie objęły wywózki do ZSRR, pozostawiono by w spokoju?

- Pod naciskiem Moskwy i Pragi na początku 1947 r. zaczęto szykować operację wojskową przeciw podziemiu ukraińskiemu. Chciano ją połączyć z jakąś kolejną akcją wysiedleńczą. Miała ona jednak objąć głównie „czystych” etnicznie Ukraińców, zamieszkujących tereny Polski. Pod wrażeniem śmierci Świerczewskiego PPR zadecydowała o natychmiastowym przeprowadzeniu operacji, w której akcent przeniesiono z działań wojskowych na akcję represyjną. W zasadzie cała ludność pogranicza została uznana za zakładników tej sytuacji. Długo nie docenialiśmy pewnej sprawy.

- Jakiej?

- Dla komunistów śmierć Świerczewskiego była swoistym wstrząsem. Zginął bowiem w Bieszczadach ich kolega w czasie inspekcji, na jakie każdy z przywódców PPR od czasu do czasu się udawał. Musieli pomyśleć, iż coś podobnego mogło spotkać i ich. I co jeszcze ważniejsze, uświadomili sobie, że peryferyjna dotąd działalność UPA w Polsce po raz pierwszy zaczęła wpływać na politykę w kraju. Śmierć Świerczewskiego była wydarzeniem wobec którego nie mogli przejść obojętnie. Brak reakcji, i to spektakularnej, osłabiałby ich władzę. Ludzie zaczęliby szeptać, że komuniści prześladują PSL i polskie podziemie antykomunistyczne, a tu UPA morduje im generała i nic się w odpowiedzi nie dzieje. Wiedzieli, że muszą zadziałać szybko, zdecydowanie i jak na przekonanych komunistów przystało brutalnie.

Nie tylko wywózka Ukraińców i Łemków z terenów przygranicznych, ale wręcz ich wynarodowienie

- Czystka etniczna na Ukraińcach, którą przeprowadzili komuniści, była spełnieniem wieloletnich marzeń endeków o rozwiązaniu kwestii mniejszości w Polsce. Fascynująca ironia historii.

- To paradoks, że odwołujący się do internacjonalizmu komuniści po wojnie prowadzili politykę prowadząca do utworzenia homogenicznego etnicznie państwa polskiego. Celem akcji „Wisła” była bowiem nie tylko wywózka Ukraińców i Łemków z terenów przygranicznych, ale wręcz ich wynarodowienie. Dlatego zdecydowano się rozmieścić ich na ziemiach północnych i zachodnich w dużym rozproszeniu. Nałożono na nich rygory administracyjne i policyjne, byli więc pod nieustanną kontrolą. Dopiero po 5 latach od akcji „Wisła” władze już wtedy PZPR zdecydowały o przejściu od polityki wynarodowienia do polityki asymilacji państwowej. Odtąd oficjalnie mogli oni podtrzymywać własną tożsamość narodową, o ile odbywało się to w duchu sympatii do ZSRR, a nie domniemanego ukraińskiego nacjonalizmu.

- Ówczesna Polaka była komunistyczna w formie, a narodowa w treści. Wskazuje pan, że w przypadku akcji „Wisła” wynikało to także z tego, polscy komuniści szukali legitymacji dla swojej władzy właśnie w nacjonalizmie.

- Do samego końca PRL władze grały kartą narodową, choć w różnych okresach w różny sposób. W wypadku akcji „Wisła” od samego początku mówiono, iż jest ona prowadzona w imię rzekomego interesu państwa polskiego. Tłumaczono ją wręcz koniecznością historyczną. W licznych publikacjach podkreślano, iż komuniści zniszczyli skutecznie ukraińskie podziemie nacjonalistyczne i zapewnili spokój na pograniczu, czego jakoby nie zrobiły władze II RP. Tymczasem w przedwojennej Polsce społeczność ukraińska liczyła 5 milionów ludzi.

Komuniści chcieli wynarodowienia Ukraińców, ale bali się oskarżeń o zbrodnię

- W momencie rozpoczęcia akcji „Wisła” komuniści rozwiązywali kwestię narodową społeczności liczącej 140 tys. osób.

- Warto zwrócić uwagę, że wśród ludzi represjonowanych w ramach akcji „Wisła” osób przekonanych do ukraińskiej tożsamości narodowej było ok. 1/3. Kolejną grupą było około 30 tys. Łemków, z których część się czuła Ukraińcami, ale część już nie. Było także mnóstwo mieszanych rodzin polsko-ukraińskich o płynnej tożsamości. Komuniści postanowili jednym cięciem przeciąć ten narodowościowy kłębek. Ich ambicje były zresztą większe.

- W jakim sensie?

- Początkowo zakładano, że zostaną wysiedlone wszystkie rodziny mieszane, a więc te, w których jakiś członek miał korzenie ukraińskie. Dopiero po dwóch tygodniach, kiedy okazało się, jak wiele osób trzeba by wywieźć, zdecydowano, że będą wysiedlane tylko rodziny sympatyzujące z podziemiem. To de facto oznaczało, że o ile do tej pory oficerowie UB mieli obowiązek wysiedlać takie rodziny, to od tego momentu mieli wolną rękę, czy zakwalifikują je do wysyłki, czy nie. W praktyce zależało to najczęściej od ich kaprysu.

- Ważnym elementem decyzji o rozpoczęciu akcji „Wisła”, na który rzadko zwraca się uwagę, choć pan w swojej książce to podnosi, jest fakt, że łatwiej komunistom było ją przeprowadzić, ponieważ uderzała w ukraińskie chłopstwo. A z chłopstwem, jak wiadomo, komunizm miał wieczny ideologiczny ból głowy.

- Komuniści na chłopów patrzyli z nieufnością, uznając ich niejako z natury za reakcyjnych, bo przywiązanych do tożsamości czy to narodowej, czy to religijnej oraz do swojej uprawianej od dziesiątek lat ziemi. Tymczasem komuniści chcieli, aby całość gospodarstw rolnych w Polsce została upaństwowiona. O tym dziś zapominamy, bo akcja kolektywizacji zakończyła się porażką, ale w końcówce lat 40. zaczęto ją wdrażać z pełną intensywnością. Sam byłem zaskoczony skalą ówczesnych represji wobec chłopów, które miały służyć temu, by wyrzekli się oni swoich gospodarstw. Paradoksalnie fakt wdrażania planów kolektywizacyjnych doprowadził do tego, iż zelżała wzajemna sąsiedzka niechęć Polaków i Ukraińców na terenach, na których osadzano przesiedleńców z akcji „Wisła”. Nagle jedni i drudzy zrozumieli, że zagrożeniem dla ich stylu życia są przede wszystkim komuniści realizujący plan pozbawienia ich własnych gospodarstw.

- Wracając do celów akcji „Wisła”, w swojej książce zwraca pan uwagę, że była ona nieudanym etnocydem, czyli ludobójstwem kulturowym. Sama geografia tej akcji wskazuje, że wbrew przekonaniu niektórych, nie chodziło w niej wyłącznie o rozbicie UPA.

- Każdy rząd Polski przeprowadziłby operację zniszczenia UPA. Natomiast sens i rozmiar akcji deportacji ludności cywilnej można wytłumaczyć tylko logiką stalinowskiej operacji karnej. Realizacja założeń akcji „Wisła” prowadziła w sposób oczywisty do wynarodowienia Ukraińców. Zwracam uwagę, że, co prawda, nie mamy dokumentu, w którym przywódcy PPR wprost napisaliby, że chcą kogoś wynarodowić, ale widać wyraźnie, że taki był ich cel.

- Dlaczego nie mamy potwierdzenia w dokumentach?

- Co byśmy o polskich komunistach nie myśleli, byli to ludzi inteligentni, sprawnie kierujący sterami władzy i zdający sobie sprawę z tego, że dopuszczają się przestępstwa. Rozumieli więc, iż wyłożenie wprost podobnych zamiarów w oficjalnym dokumencie może kiedyś zostać wykorzystane przeciwko nim jako akt oskarżenia. Zdawali sobie sprawę, że realizacja ich zaleceń dotyczących mniejszości ukraińskiej musi z czasem doprowadzić do jej wynarodowienia. A skoro tak, to byłoby naiwnością sądzić, że nie chcieli osiągnąć tego celu. Kłopoty z dokumentacja mamy też w wypadku Polaków wysiedlonych w ramach akcji „Wisła”.

- To znaczy?

- Nie mamy żadnego dokumentu, który wskazywałby, że w ramach represji wobec mniejszości ukraińskiej, należy do transportów na zachód dołączyć Polaków, których miejscowa władza nie lubiła. Dopiero przyglądając się odwołaniom Polaków do władz, w których żalili się na wysiedlenia w ramach akcji „Wisła”, dowiadujemy się, że istniało zalecenie, by osób uznawanych za wrogów PPR z pogranicza się pozbywać.

- Intuicyjnie czujemy, że powojenne akcje przesiedleńcze wiązały się z ogromna brutalnością, licznymi ofiarami śmiertelnymi. Komuniści jednak starali się akcję „Wisła” przeprowadzić bez ofiar i w miarę godnych warunkach, co się oczywiście w warunkach powojennej Polski rzadko udawało. Skąd ta troska?

- Brutalność okupantów niemieckiego i sowieckiego wobec ludności podbitej była z pewnością większa niż ta, jaką polscy komuniści fundowali swoim współobywatelem. Ofiary akcji „Wisła”, nie zapominajmy o tym, były polskimi obywatelami, których teoretycznie chroniły wszystkie prawa obywatelskie dopiero co uchwalone przez Sejm Ustawodawczy. Władze faktycznie więc zalecały, by w czasie akcji unikać brutalności. Zbrodniczość akcji „Wisła” nie polega więc na nadużyciach władz w trakcie prowadzenia przesiedleń, choć one się oczywiście często zdarzały, ale na istocie realizowanych w jej trakcie założeń: Biuro Polityczne PPR wyjęło bowiem swoją uchwałą dużą grupę ludności spod ochrony praw obywatelskich, pozbawiło ją majątku w miejscu zamieszkania, przymusowo deportowało w odległy rejon kraju i następnie ograniczyło jej prawo do swobodnego poruszania się, komunikowania we własnym języku, nawet modlenia się we własnym obrządku. W ustawie o IPN takie działania są uznawane za zbrodnie komunistyczną.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Akcja Wisła '47 Komunistyczna czystka etniczna, Grzegorz Motyka

i

Autor: wydawnictwoliterackie.pl Akcja "Wisła" '47 Komunistyczna czystka etniczna, Grzegorz Motyka
Nasi Partnerzy polecają