- Tusk przeorze Pawlaka jak chłop ziemię na wiosnę - napisał wczoraj na jednym z portali społecznościowych Janusz Palikot. Może się jednak okazać, że będzie na odwrót i to Tusk będzie skazany na dogadanie się z Pawlakiem. Szef PSL widzi, że Polacy nie akceptują proponowanych przez Tuska zmian w systemie emerytalnym. Lider ludowców, który po jesiennych wyborach chce zachować stanowisko szefa partii, tym razem nie odstąpi od swoich propozycji. Najpierw zaproponował, by wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat nie dotyczyło kobiet, które urodziły dzieci, a we wtorek zasugerował, by wiek emerytalny podnieść obecnie o 2 lata, czyli dla mężczyzn do 67. roku życia, a dla kobiet do 62. roku. A kolejne zmiany pozostawić następcom. Tusk, który chce podwyższyć i wyrównać wiek emerytalny do 67 lat, nie zaakceptował tych propozycji.
Co dalej? PiS liczy na zerwanie koalicji i wcześniejsze wybory. Ale może się przeliczyć. Bo wbrew dotychczasowym waśniom Tuskowi i Pawlakowi niewątpliwie zależy, by dojść do porozumienia. Dla szefa PO zerwanie rządowego sojuszu z ludowcami to zdecydowane osłabienie pozycji w partii. Skutek? Jeszcze większy wzrost znaczenia spychanego na obrzeża polityki Grzegorza Schetyny. A to najgorsze dla Tuska. Z kolei polityczny mezalians Platformy z Ruchem Palikota, który może poprzeć zmiany w systemie emerytalnym, odbije się partii rządzącej długą czkawką.
Jeśli zaś Pawlak zdecyduje się zerwać koalicję, to niemal pewne jest, że w tym roku zmieni się lider PSL. Obecnemu wicepremierowi ludowcy nie wybaczą ani utraty rządowych stanowisk, a przede wszystkim etatów w państwowych spółkach. Tak naprawdę Pawlak skazany jest na Tuska, a Tusk na Pawlaka. A obecnie obserwujemy wielki polityczny teatr.
Jarosław Sulikowski
Dziennikarz polityczny "Super Expressu"