Adrian Zandberg

i

Autor: SUPER EXPRESS Adrian Zandberg

Szokujące statystyki!

Polacy umierają w pracy. Zabija chciwość pracodawców - pisze Adrian Zandberg

2023-05-06 5:29

180 osób zginęło w zeszłym roku w pracy. Kim byli? Wśród ofiar dominują mężczyźni, zwykle w średnim wieku. Pracują przede wszystkim w firmach prywatnych. Tak się jakoś dziwnie składa, że wypadków śmiertelnych w sektorze publicznym jest mniej, nawet jeśli doliczyć - niebezpieczne przecież - górnictwo. Pracowali przede wszystkim w budowlance i w przemyśle, swoje żniwo zbiera też transport i rolnictwo.

Niepotrzebna śmierć

180 osób zginęło w zeszłym roku w pracy. Kim byli? Wśród ofiar dominują mężczyźni, zwykle w średnim wieku. Pracują przede wszystkim w firmach prywatnych. Tak się jakoś dziwnie składa, że wypadków śmiertelnych w sektorze publicznym jest mniej, nawet jeśli doliczyć - niebezpieczne przecież - górnictwo. Pracowali przede wszystkim w budowlance i w przemyśle, swoje żniwo zbiera też transport i rolnictwo.

Przyczyny śmierci? Są bardzo różne. Upadek z wysokości ze źle zabezpieczonego rusztowania - bo tak było taniej. Wciągnięcie przez maszynę, która pracowała bez osłon, żeby zwiększyć wydajność. Nieuwaga, brak koncentracji wynikający ze zmęczenia. Praca przy niebezpiecznej produkcji, w nadgodzinach. Zbyt wyśrubowane normy. Praca zorganizowana byle jak, byle szybciej, bez myślenia o bezpieczeństwie - żeby tylko firma zarobiła więcej.

Powodów, które doprowadziły do tragedii, jest wiele, ale mają wspólny mianownik. Większości z tych wypadków można było uniknąć. Zwykle wystarczyło odpowiedzialnie zorganizować pracę, nie wymuszać nadgodzin, nie oszczędzać na BHP, nie zachęcać do niebezpiecznych praktyk...

180 pozycji ze statystycznego opracowania, które co roku przygotowuje GUS, to tylko liczby. Ale za tymi liczbami kryją się rodzinne tragedie. Budowlaniec, który pracował po kilkanaście godzin dziennie, bo "takie były zasady na budowie", robotnik, który stał przy maszynie ze zdjętymi osłonami - to był czyjś ojciec, czyjś mąż, czyjś dziadek. Śmierć w pracy to najbardziej dramatyczna odsłona tego problemu. Ale wypadków - tych ciężkich i lżejszych - są w Polsce dziesiątki tysięcy, każdego roku. Ci, którzy mają szczęście, po kilku tygodniach albo miesiącach wracają do normalnej aktywności. Wiele osób traci jednak zdrowie na trwałe. Już nigdy nie wracają do pracy.

Te wypadki mają wymierne koszty dla całej gospodarki. Co roku tracimy prawie trzy miliony dni pracy. Miliardy idą na odszkodowania. O kosztach leczenia i rent inwalidzkich nie ma nawet co wspominać.

Pracownik, który idzie do pracy, nie powinien się bać, że w niej zginie. Bać się powinien natomiast ten, kto zmusza go do niebezpiecznych zachowań. Dziś tak niestety nie jest. Często mówi się o tym, że w sprawie BHP potrzeba więcej edukacji. To prawda, ale nie cała. Bo są niestety takie biznesy, które z premedytacją ryzykują ludzkim życiem, żeby zarobić więcej. Jeśli chcemy zmniejszyć liczbę niepotrzebnych śmierci na budowach i na halach produkcyjnych, to sama edukacja nie wystarczy. Trzeba dać inspektorom pracy twarde uprawnienia. Takie, które mają służby mundurowe.

Europejska Konfederacja Związków Zawodowych od dawna wzywa rządy, żeby postawiły sobie za cel zero śmiertelnych wypadków przy pracy. Są w Europie kraje, w których ministrowie pracy podpisali to zobowiązanie. Niestety, Polski ciągle wśród nich nie ma.