Stanisław Drozdowski: Polacy, nic się nie stało

2012-08-16 4:00

Donald Tusk został zmuszony do publicznego tłumaczenia się z działalności syna Michała. Na wtorkowej konferencji prasowej z ojcowskim (nie premierowskim) bólem dowodził, że przecież to nie jego syn jest niesławnym bohaterem afery Amber Gold. I przekonywał, że sprawdził się jako ojciec, przestrzegając swojego syna przed niebezpieczeństwem wiązania się współpracą z osobą, która swoimi działaniami nie zasługuje na publiczny szacunek.

Przestroga nie podziałała i młody Tusk, wiążąc swoją karierę zawodową z działalnością znanego oszusta, postawił ojca przed kamerami.

Czy jednak tylko Michał jest winien publicznego prania stosunków rodzinnych premiera? Gdzie były służby pijarowskie i te poważ-niejsze - ochrony państwa, które powinny chronić swojego szefa przed wszelką możliwą kompromitacją. Dlaczego właśnie one nie podniosły larum, przypominając, że nie tylko premier, jego żona, ale też syn i córka powinni być poza wszelkim podejrzeniem. Gdzie współpracownicy od ministrów w Kancelarii Premiera zaczynając, a na ministrze transportu Sławomirze Nowaku kończąc? Tyle dowiedzieliśmy się dzięki aferze Tuska i OLT Express, że nikt nie jest zainteresowany ochroną dobrego imienia polskiego premiera. Powtarzam premiera, a nie ojca Tuska.

Pytanie dlaczego? Bo nikt z wymienionych nie czuje, raczej nie potrafi czuć takiej potrzeby. Bo większość zajęta jest osłoną swoich kompromitujących układów i układzików. A jak ktoś sam nie jest czysty, to nie w głowie mu zadbać o czystość drugiego. Jak wspomniany swój chłopak z Gdańska Sławomir Nowak (piszemy o nim na str. 3). Jeszcze niedawno zagrał przed wszystkimi rycerza walki z nepotyzmem. My w kolejnej odsłonie naszej familiady przypominamy mu, że to on załatwił fuchę w Kancelarii Prezydenta żonie obecnego ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego. Siłę naszego oskarżenia osłabia tylko fakt, że było to w okresie, gdy Budzanowski był wiceministrem.

Dlatego zajęty walką z nepotyzmem Nowak nie mógł przestrzec premiera przed współpracą Michała Tuska z OLT Express. I z tego też powodu premier musiał stanąć przed kamerami i próbować przekonać Polaków, że nic się nie stało. Naprawdę?