"Super Express": - Od 1 stycznia obowiązuje minimalna stawka godzinowa. Jak wynika jednak z informacji, które docierają do Solidarności, nie wszyscy pracodawcy stosują się do nowych przepisów i kombinują, jak mogą, żeby tylko nie płacić swoim pracownikom 13 zł na godzinę. Jak duży to problem?
Marek Lewandowski: - Przede wszystkim pamiętajmy, że to nie wymysł związków zawodowych, ale rozwiązanie wynegocjowane w Radzie Dialogu Społecznego między stroną związkową i pracodawcami. Wynika ono z przekonania, że kombinowanie na niskich stawkach i wykorzystywanie ludzi zaburza rynek i zabija zdrową konkurencję. Co ważne, 85 proc. rynku pozytywnie zareagowało na wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej.
- Pozostaje te kilkanaście procent. Co z nimi?
- Ten margines, szczególnie mniejszych firm, to ogromne patologie w kwestii minimalnej stawki godzinowej. Mamy tu do czynienia zarówno z ordynarnym oszukiwaniem pracowników i niewypłacaniem im należnych pensji, jak i bardziej finezyjnymi sposobami omijania nowych przepisów.
- Z historii, które zebraliście, najbardziej zaimponowało zmuszanie sprzątaczki do płacenia pracodawcy 500 zł za wypożyczenie odkurzacza.
- Właśnie, nie brakuje tego typu przykładów. Obok normalnej umowy ze stawką 13 zł na godzinę wprowadza się dodatkowe klauzule, w których dzieją się naprawdę dziwne rzeczy - wspomniane wypożyczenie odkurzacza, munduru dla ochroniarza, kary finansowe za fikcyjne spóźnienia w wysokości 100 zł za każde z nich. Są też przykłady kar za niewłaściwe wykonywanie swoich obowiązków z możliwością obniżenia wynagrodzenia nawet o połowę.
- W których branżach dochodzi do największych patologii?
- Prym wiodą cztery branże. Największym problemem, co nie jest zaskoczeniem, jest branża ochrony. Dotyczy to zwłaszcza małych firm ochroniarskich. Szef Solidarności pracowników ochrony mówił mi, że akurat duże firmy dobrze się do tego przygotowały. Mało tego, minimalna stawka godzinowa podciągnęła w górę zarobki lepiej wykwalifikowanych pracowników ochrony. Drugie miejsce zajmują firmy sprzątające. Dalej jest gastronomia i wreszcie drobny handel. I to drobny handel często na terenie centrów handlowych.
- Jako Solidarność prowadzicie akcję "13 zł i nie kombinuj", w której zbieracie przykłady tych patologii. Co z nimi robicie?
- Zwróciliśmy się do Państwowej Inspekcji Pracy z propozycją wspólnej akcji, w ramach której będziemy sygnały o nadużyciach zbierać i przekazywać do PIP po to, żeby jej inspektorzy nie robili kontroli na oślep, ale precyzyjnie uderzali tam, gdzie do patologii dochodzi. PIP i jej szef, pan Roman Giedroyć, zareagowali na naszą propozycję bardzo pozytywnie. Do badania nadużyć w tej materii wyznaczono w całym kraju 60 inspektorów, którzy zajmują się tylko tym. Chciałbym w tym miejscu zachęcić osoby, wobec których dochodzi do nadużyć, by za pomocą formularza na naszej stronie zgłaszały tego typu przypadki. Gwarantujemy całkowitą anonimowość, bo do PIP zgłoszenie kierujemy my, jako Solidarność, bez podawania nazwisk.
- Czy PIP to jedyny sposób, żeby walczyć z tego typu nadużyciami? Czy potrzebne są jakieś zmiany systemowe?
- Informacje, które dostajemy od pracowników, składają się na poważny materiał analityczny, dzięki któremu będzie można określić, co jeszcze zmienić, aby wynajmowanie odkurzacza czy dzierżawienie munduru nie było możliwe. Mamy dziś na pewno dwa problemy. Z jednej strony, niezbyt precyzyjne przepisy dotyczące minimalnej stawki godzinowej, które po analizach ich funkcjonowania trzeba będzie zmienić. Z drugiej zaś, ograniczone możliwości samej PIP. Myślę, że efektem naszej akcji będzie także wniosek, że trzeba tę instytucję wzmocnić zarówno w uprawnieniach, jak i finansowo, tak by mogła działać na większą skalę.
Zobacz: Prof. Rafał Chwedoruk: Powrót Tuska do Polski korzystny dla PiS