Ryszard Siwiec_samopodpalenie

i

Autor: Wikipedia

Były żołnierz oblał się benzyną i podpalił na oczach tysięcy widzów. Horror na Stadionie Dziesięciolecia

2021-09-09 7:58

Wtedy (8 września 1968 r.) mało kto w Polsce o tym wiedział. A i dziś – o tym tragicznym w skutkach akcie protestu przeciwko interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji i komunistycznej dyktaturze – większość nie wie. Przypominamy: nikomu nieznany, były żołnierz AK Ryszard Siwiec (ur. w 1909 r.) oblawszy się benzyną, podpalił się. To zdarzyło się na Stadionie Dziesięciolecia podczas ogólnopolskich dożynek. Tow. Władysław Gomułka nie dokończył okolicznościowego przemówienia.

Kamery Telewizji Polskiej nie zarejestrowały tego samopodpalenia. Kilka sekund utrwaliła kamera Polskiej Kroniki Filmowej. Jak zwykle, na takich uroczystościach, czujni byli filmowcy ze Służby Bezpieczeństwa. To oni zarejestrowali, oczywiście, dla własnego użytku, desperacki czyn Siwca. Polityczny samobójca zostawił pożegnalny list: „Ja Ryszard Siwiec, zdrów na ciele i umyśle, po długiej walce i rozwadze postanowiłem zaprotestować przeciwko totalnej tyranii zła, nienawiści i kłamstwa, opanowującego świat…”. Czyn Siwca nagłośniły zachodnie rozgłośnie radiowe. Władza ludowa nie mogła całkowicie przemilczeć tego, co stało się na trybunie Stadionu. PRL-owskie media wspomniały krótko, podkreślając – zgodnie z instrukcjami resortu spraw wewnętrznych – że „spalił się chory psychicznie”.

W materiałach IPN czytamy: „W jednej wysoko uniesionej ręce trzymał biało-czerwoną flagę, na której widniały napisy „Za Waszą i Naszą Wolność”, a na drugiej stronie „Za Wiarę i Ojczyznę”. Rozrzucał ulotki nawołujące Polaków do m.in., aby „nie pozwolili na czwarty rozbiór Polski” i nie zapomnieli potwornej zbrodni w Katyniu… Właśnie zaczął przemawiać tow. Gomułka i na dożynkach (sic) podkreślał, jak to polskie wojsko udzieliło bratniej pomocy towarzyszom z Czechosłowacji, gdy z sektora obok tunelu wyjściowego wybiegł, już zajęty ogniem Siwiec z biało czerwoną flagą w dłoni, krzycząc: „Protestuję! Protestuję! Protestuję!”. Protestujący, niczym buddyjscy mnisi, nie zginął na miejscu. Zmarł w szpitalu 12 września.

W kilka miesięcy później w Pradze aktu samopodpalenia dokonał student Jan Palach. Zmarł trzy dni później, 22 stycznia 1969 r. Po nim w jego ślady poszło 26 osób. Siedem zmarło. „Mój czyn ma sens, ale nikt nie powinien go naśladować. Studenci powinni zachować życie, aby spełnić jego cele, by mogli żywi wesprzeć walkę” – napisał w pożegnalnym liście. W 1980 r. samopodpaleniem zaprotestował, przeciwko przemilczaniu zbrodni katyńskiej, b. AK-owiec Waldemar Badylak. Przykuł się do studzienki na Rynku w Krakowie. Nie przeżył. Oficjalnie samobójstwo popełnił „psychicznie chory emeryt”. W ślady Siwca poszedł także Mieczysław Banach. W 1987 r. oblał się benzyną i podpalił się przed Ministerstwem Sprawiedliwości, protestując przeciwko stronniczości sądów. Odratowano go. A gdy wyzdrowiał trafił do… więzienia, na rok. Wyszedł na wolność po trzech miesiącach.

W III RP jeszcze raz próbował się podpalić, tym razem protestując przeciwko bezdusznym, jego zdaniem, urzędnikom gminy Wałcz. Przeżył. W III RP podpalił się, protestując przeciwko polityce PiS, Piotr Szczęsny. Zmarł po 10 dniach, 29 października 2017 r. Polityczne motywacje nie kierowały 56-latkiem, który podpalił się 12 czerwca 2013 r. (zmarł 21 czerwca) przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Żona samobójcy stwierdziła, że do tego czynu pchnęła go bieda. Rodzina utrzymywała się, jeśli tak to można określić, z kilkuzłotowego zasiłku….