Włodzimierz Cimoszewicz

i

Autor: Piotr Męcik/Super Express Włodzimierz Cimoszewicz

Policja zabrała samochód Cimoszewicza

2019-05-07 5:07

Śledczy, którzy wyjaśniają sobotni wypadek z udziałem byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza (68 l.) i 70-letniej rowerzystki, mają trudny orzech do zgryzienia. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, polityk i poszkodowana kobieta zupełnie inaczej zapamiętali przebieg wydarzeń. Pewne jest jednak, że auto byłego premiera nie miało ważnych badań technicznych i trafiło na policyjny parking.

Włodzimierz Cimoszewicz tłumaczył wczoraj, że przegląd techniczny auta zrobił w sierpniu 2018 roku. I był pewny, że ważny będzie przez rok. - Brak aktualnych badań nie miał wpływu na zdarzenie, samochód jest w 100 procentach sprawny. Po prostu nie zwróciłem uwagi na datę w dokumencie – przekonywał były premier w poniedziałek. – Policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny samochodu, ponieważ nie miał on ważnych badań technicznych – informuje nadkom. Tomasz Krupa (45 l.), rzecznik podlaskich policjantów. – Samochód oraz rower zostały zabezpieczone i będą poddane oględzinom przez biegłych – dodaje Jan Andrejczuk, szef Prokuratury Rejonowej w Hajnówce. Akta sprawy zostały wczoraj przekazane do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, która zdecyduje wkrótce o dalszym toku postępowania.

Przypomnijmy, że do wypadku doszło w sobotni poranek w Hajnówce (woj. podlaskie) na ul. 3 Maja. Kierujący volkswagenem passatem Włodzimierz Cimoszewicz (68 l.) potrącił na oznakowanym przejściu dla pieszych 70-letnią rowerzystkę. Jak ustaliliśmy, były premier osobiście odwiózł poszkodowaną kobietę do domu, później zaś do szpitala zawiózł ją towarzyszący mu znajomy. Policję o wypadku zawiadomili dopiero lekarze.
Wygląda na to, że wyjaśnienie przebiegu wypadku oraz ustalenie winnych nie będzie łatwe. Z oświadczenia Włodzimierza Cimoszewicza wynika bowiem, że potrącona przez niego kobieta przejeżdżała rowerem przez przejście dla pieszych, czego przepisy wyraźnie zabraniają. Dowiedzieliśmy się jednak nieoficjalnie, że zeznania 70-latki różnią się od tych przekazanych przez polityka. Jak ustaliliśmy, kobieta to prawdopodobnie emerytowana pielęgniarka, wdowa po zasłużonym dla regionu lekarzu. Oprócz otarć i stłuczeń, ma złamaną nogę, ale jej stan jest na tyle dobry, że mogła opuścić szpital.
Włodzimierz Cimoszewicz, który odniósł się do zdarzenia w wydanym przez siebie oświadczeniu, wyznał w nim również, że dwa dni wcześniej dowiedział się o swojej chorobie nowotworowej. Z naszych informacji wynika, że może chodzić o raka prostaty.