Misiewicz opuścił tarnowski areszt niezauważony przez nikogo. Pięć miesięcy spędzonych za kratami musiało dać się mu mocno we znaki. I choć Misiek za kratkami dostał fuchę bibliotekarza, na pewno brakowało mu swobody, którą tak kocha. Wystarczy wspomnieć choćby jego wypad do nocnego klubu w Białymstoku sprzed ponad dwóch lat, czy mikołajkową kolację ze swoją przyjaciółką, słynną pięściarką Ewą „Tygrysicą” Piątkowską (35 l.). Dlatego Misiewicz po niemal półrocznym pobycie w areszcie, w końcu będzie mógł nadrobić zaległości towarzyskie! Pierwszy weekend na wolności spędził w swojej furze na ulicach Warszawy. Zawitał też do rodzinnego domu w podwarszawskich Łomiankach. - Bardzo się cieszę, że Bartek wyszedł z aresztu. Pobyt tam nikomu nie służy. Cieszę się, że będzie mógł pobyć z rodziną i w normalnych warunkach poczekać na sprawę - mówiła nam jego przyjaciółka Ewa „Tygrysica” Piątkowska.
Zobacz również: Takim autem jeździ Bartłomiej Misiewicz
Tymczasem Misiewicz tuż po wyjściu z aresztu podziękował za „wszystkie wyrazy wsparcia i modlitwy”. „Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem! (chwytaj dzień – red.). Ps. Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M… - napisał na Twitterze były rzecznik MON. Przypomnijmy, że prokuratura zarzuca Misiewiczowi przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej.