Płk Andrzej Kruczyński: "Niebawem to my, NATO, będziemy się uczyć z doświadczeń armii ukraińskiej." [Express Biedrzyckiej]

2022-11-15 10:06

Płk Andrzej Kruczyński, były szef jednostki specjalnej GROM, był drugim z gości Kamili Biedrzyckiej w jej autorskim programie "Express Biedrzyckiej". Wojskowy rozmawiał z nią na temat wojny w Ukrainie oraz dalszych możliwych poczynań na jej frontach zarówno ze strony Rosji, jak i Ukrainy.

Pierwsze pytanie dotyczyło kwestii związanych z frontem wojny w Ukrainie. - Jak bardzo sytuację zmienia przejęcie przez Ukraińców Chersonia? - pytała Kamila Biedrzycka. - Na pewno jest to niesamowity motywator dla sił Ukrainy. Nie wierzę osobiście w żadne doniesienia o układach i konszachtach, które stać miały za przejęciem Chersonia. Uważam, że Ukraińcy są na takiej fali wznoszącej i rzeczywiście robią niesamowite postępy na froncie dzięki NATO, dzięki swojemu know-how, dzięki sprzętowi, który cały czas napływa. Są naprawdę już, można powiedzieć, super sprawni na froncie. Ja zaryzykuję takie stwierdzenie, że niebawem to my, NATO, będziemy się uczyć z doświadczeń armii ukraińskiej, bo mają najnowsze doświadczenia, są zaprawieni w boju i to oni będą nam przekazywać informację, jak się współcześnie walczy. Myślę, że ustawi się kolejka, by zdobywać doświadczenia od strony ukraińskiej, a to będzie dla nich miłe i bardzo cenne - skomentował płk Kruczyński.

Drugie pytanie dotyczyło również Chersonia. - Dlaczego Rosjanie postanowili się z Chersonia wycofać? Przecież to nie jest tak, że Ukraińcy przyszli i wygonili ich, tylko weszli, bo Rosjanie opuścili Chersoń - pytała prowadząca. - Jakieś powody zapewne były, pytanie jakie. Może Rosjanie chcieli oszczędzić siły i środki. Może nie mieli tam za bardzo możliwości, by się bronić. Co jak co, ale skoro logistyka nie działa, to zdrowy rozsądek chyba podpowiedział im, że warto zrobić krok do tyłu czy nawet dwa, żeby przygotować się do kolejnych działań, które na pewno będą. To było jednak przemyślane działanie. Za kilka, kilkanaście dni zobaczymy, co będzie dalej. Czy Rosjanie będą się wciąć cofać, czy może Ukraina będzie ciągle na fali wznoszącej i będzie próbowała atakować. Zaledwie wczoraj pojawiła się informacja, że Ukraińcy zajęli przyczółek po drugiej stronie rzeki, trzymamy kciuki - mówił płk Andrzej Kruczyński.

Prowadząca zwróciła uwagę na wątpliwości, jakie mnożą się wokoło odbitego przez Ukrainę Chersonia. Odejście z miasta Rosjan jest faktem, ale czy nie kryje za sobą czegoś złowieszczego? - Czy dziś można powiedzieć, że Chersoń jest w 100 proc. bezpieczny czy jeszcze nie - dopytywała Kamila Biedrzycka. - Nigdy tego nie możemy powiedzieć - zaczął płk Kruczyński. - Nawet Kijów nie jest bezpieczny w 100 proc., a tym bardziej Chersoń. Myślę, że tam żadnego konia trojańskiego nie ma, ale to co pani słusznie zauważyła, czyli jakieś tam elementy niespodzianki, czyli miny, pułapki, to na pewno jest. Były sygnały, że już kilkanaście osób zginęło. W euforii, jaka rozgorzała po odbiciu miasta, mieli właśnie nieostrożnie natrafić na takie niespodzianki. Ostrożności nigdy za wiele - podkreślił oficer.

W trakcie rozmowy poruszony został także temat studenta z Zambii, który zginął na froncie wojny, walcząc po stronie Rosji. Wcześniej Zambijczyk przebywał w rosyjskim więzieniu. - Ja dziwię się temu studentowi, że był taki zdesperowany - zaczął wojskowy, któremu przerwała prowadząca. - A jeśli nie miał wyjścia i ktoś przystawił mu lufę do głowy, to co miał zrobić? - pytała Kamila Biedrzycka. - Możliwe. Realiów tych rzeczywiście nie znamy, ale myślę, że to nie będzie wcale odosobniony przykład. Możemy tylko współczuć rodzinie - podsumował płk Andrzej Kruczyński.

Nasi Partnerzy polecają