W przypadku Lewicy i PSL widzę, że będzie tu szansa ucieczki od niszczącego wszystko wizerunku opozycji totalnej. Nie zmusza ich to przecież do rezygnacji z krytyki, a nawet ataków na PiS, ale nie spycha w bezrozumne i odruchowe zaprzeczanie i sprzeciwianie się wszystkiemu dla zasady. Wydaje mi się, że to jest olbrzymia szansa dla Lewicy i PSL. Szansa tym większa, że większość Platformy znów zaczyna uciekać w odruchową totalność.
Oczywiście nie wszyscy. Bartłomiej Sienkiewicz skrytykował kolegów mówiąc, że radykalizm, który demonstrują bojkotem zaprzysiężenia doprowadzić może do klęski i ich i Polskę. Senator PO Jacek Bury też wzywał kolegów do opamiętania mówiąc: „Chcemy rozliczać PiS, że przejmuje sądy? A sami dziś mamy wydawać wyroki za sędziów? Ochłońmy”! Większość uznała niestety, że warto nadal brnąć w coś, co jest miksem KOD i Romana Giertycha. Kompletnie nie rozumiem dlaczego, skoro minimalnie przegrana kampania Rafała Trzaskowskiego udowadniała coś zgoła przeciwnego...
Zostaje jeszcze Konfederacja, ale z tego co już widzę, raczej nic nie będzie. Oczywiście przetrwają. Będą istnieli. Będą jednak nieodwołalnie skazani na rolę kolorowego marginesu od happeningów i nadużywania wielkich słów do trzeciorzędnych spraw. Kiedy dotarły do mnie rozpowszechniane przez jej posłów fotki, na których demonstrują swoją odwagę i niezłomność z powodu niezałożenia maseczek w Sejmie… Cóż, 30 lat oglądałem to w wykonaniu Janusza Korwin-Mikkego, który nie bez powodu zawsze uderzał głową o próg 5 proc. I zapewne będę oglądał kolejne 30 w wykonaniu jego politycznych dzieci i wnuków, które osiądą tuż ponad tym progiem. Kiedy, z nielicznymi wyjątkami, politykom partii cieszącej się poparciem 6.8 proc odbija taka palma, jakby dostali 68 proc, nie ma szans na nic innego.