- W piątek "Super Express" ujawnił informację, że Donald Tusk nie jest skory do tego, żeby ujawnić, ile zarabiał kiedy zakończył sprawowanie funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej - powiedział na poniedziałkowej (17 lipca) konferencji prasowej wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Wraz z wiceszefem MSZ Pawłem Jabłońskim zaapelowali do przewodniczącego PO Donalda Tuska o to, by nie ukrywał przed wyborcami stanu swojego konta.
Tusk nie reaguje na apele o ujawnienie majątku
- Apelujemy, żeby Donald Tusk ujawnił swój majątek i powiedział Polakom, ile zarobił w Brukseli, ile pobierał świadczenia po zakończeniu funkcji Rady Europejskiej - wezwali politycy PiS. Według Kalety, sprawowanie przez Tuska funkcji szefa Rady Europejskiej przez pięć lat było niezwykle intratne. - Donald Tusk zarabiał ponad 100 tysięcy złotych miesięcznie. Jednak mało kto wie, że przez kolejne dwa lata mógł wnioskować o przyznanie tzw. świadczenia przejściowego, które mogło wynosić około 60 tysięcy złotych miesięcznie - mówił Kaleta.
Unijne instytucje też nabrały wody w usta
Jak dodał wiceminister Kaleta, w tym czasie Tusk był zaangażowany w spór polityczny w Polsce, jako przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej. - Od piątku jest cisza w tej sprawie, jeśli chodzi o stanowisko Donalda Tuska. Dlatego apelujemy dzisiaj, żeby Donald Tusk nie zasłaniał się kolegami z "Grupy Webera", którzy odmówili ujawnienia tej informacji wnioskującemu mężczyźnie i żeby powiedział Polakom, czy po zakończeniu sprawowania funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej dalej pobierał sute wynagrodzenia - apelował Kaleta.
Zdaniem wiceministra sprawiedliwości lider PO powinien ujawnić, ile zarobił w Brukseli oraz ile pobierał świadczenia po zakończeniu funkcji Rady Europejskiej. - Zasadne jest, żeby pretendent do najważniejszych funkcji w państwie przekazał, jakim majątkiem dysponuje i w jaki sposób go pozyskał - podkreślił Kaleta.
Jabłoński: Obywatele mają prawo wiedzieć
- Obywatele mają prawo wiedzieć, w jaki sposób są wydawane ich pieniądze, tym bardziej jeśli mówimy o bardzo wysokich pensjach. Jeśli jeden z najważniejszych polityków opozycji mówi, że nie chce ujawnić tych zarobków, które otrzymywał z pieniędzy publicznych, a instytucje europejskie go w tym wspierają, to jest to co najmniej skrajna hipokryzja, jeśli nie jest to próba ukrycia faktów przed opinią publiczną - ocenił Paweł Jabłoński.