Proces o ochronę dóbr osobistych wytoczyli mu prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf i sędzia SN Krzysztof Rączka. Cała sprawa ma początek w 2018 roku, kiedy to Piotrowicz skomentował zamieszanie i protesty wokół nowej Krajowej Rady Sądownictwa. „Nie może być takiej sytuacji, by garstka niezadowolonych z utraty przywilejów blokowała prace organu konstytucyjnego”, podkreślając, że ważne, by „sędziowie, którzy są zwykłymi złodziejami, nie orzekali dalej”.
Warszawski Sąd Okręgowy uznał teraz, że Piotrowicz w ciągu 14 dni ma przeprosić za swą wypowiedź. Ponadto musi wpłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce. Wyrok nie jest jednak prawomocny.
ZOBACZ TEŻ: Piotrowicz musi przeprosić Gersdorf. Sąd zdecydował
Co na to sam Piotrowicz? - Jeżeli zapadało takie orzeczenie to znaczy, że fakty nie miały znaczenia i prawo też nie miało większego znaczenia. Odbieram to jednoznacznie jako odwet za to, że jestem twarzą reformy wymiaru sprawiedliwości – oświadczył eks poseł, cytowany przez RMF24. - Moja wypowiedź dotyczyła bardzo wąskiej grupy sędziów, których w mediach ukazywano jako, tych którzy dopuścili się przestępstw i oni w dalszym ciągu nie doczekali się odpowiedzialność dyscyplinarnej i oni orzekają. Uważam, że to zdanie nie jest i nie byłoby dla nikogo obraźliwe- dodawał, zapowiadając, że będzie się odwoływał.