Piotr Guział: Premierze, odwołaj wojewodę

2013-06-24 5:06

„Super Express”: – Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski dokopał się do danych KRS, z których wynika, że nadal figuruje pan w papierach firmy BCG, co oznacza złamanie prawa. To przypadek czy nowy front wojny o Warszawę, którą wypowiedział pan Hannie Gronkiewicz-Waltz? Piotr Guział: – To nie przypadek. To haniebne i kompromitujące zachowanie wojewody. Haniebne ze względu na to, że jest on byłym szefem sztabu wyborczego Hanny Gronkiewicz-Waltz i jako przedstawiciel administracji rządowej interweniuje w sprawach samorządowych. Kompromitujące zaś ze względu na nieznajomość prawa.

– Czego nie wie pan wojewoda?

– Nie wie, że w przepisach antykorupcyjnych nie ma zapisu, że przedstawiciel samorządu nie może być prokurentem w spółce prywatnej. Otóż może, jeżeli firma nie działa na terenie objętym jego działalnością publiczną. A firma BCG nigdy nie działała na terenie Ursynowa, którego jestem burmistrzem. Poza tym pragnę przypomnieć panu wojewodzie, że uchwałą władz spółki zostałem odwołany ze stanowiska w dniu objęcia urzędu, w grudniu 2010 r. Co więcej, w marcu 2011 r. informowałem już panią prezydent Gronkiewicz-Waltz w swoim oświadczeniu majątkowym, z jakich podmiotów złożyłem rezygnację.

– Skąd więc taka nadgorliwość pana wojewody?

– Sprawa jest oczywista – bierze udział w brutalnej grze na faul. Liczę, że premier podejmie zdecydowane działania personalne w tej sprawie i odwoła Jacka Kozłowskiego. Nie dość, że gra nieczysto, to jeszcze przywłaszcza sobie uprawnienia CBA. To ono jest bowiem upoważnione do weryfikacji oświadczeń majątkowych, a nie wojewoda.

– Myśli pan, że ta nieczysta gra pana wojewody to jego własna inwencja, czy prowadzi ją z czyjegoś polecenia?

– Mam nadzieję, że działa na własną rękę i nie dostaje zleceń z góry – np. z Kancelarii Premiera od jego współpracowników. Jeżeli bowiem tak by się stało, sam Donald Tusk musiałby się podać do dymisji. Głęboko wierzę, że premier nic o tym nie wie i będzie działał stanowczo, odwołując wojewodę.

– Wie pan, dziwi mnie tylko jedna rzecz – jeśli chce się komuś zaszkodzić, robi się to w białych rękawiczkach. Po co działać tak ostentacyjnie, narażając się na oskarżenia o wykorzystywanie stanowisk państwowych do kompromitowania przeciwników politycznych?

– Dlatego wydaje mi się, że wojewoda sam to wszystko wymyślił. Premiera można za różne rzeczy krytykować, ale to jednak zawodnik z najwyższej ligi i nie spodziewam się, żeby chciał załatwiać takie sprawy rękami urzędnika.

– Trąci to trochę amatorszczyzną. Ale przecież nie pierwszy raz politycy PO próbują dobrać się panu do skóry. Julia Pitera dopatrzyła się swego czasu podejrzanych praktyk w innej pana firmie – w czasach, gdy był pan jeszcze radnym i robił pan rokosz przeciwko ówczesnemu burmistrzowi Ursynowa z PO.

– No tak, ale zupełnie się wtedy skompromitowała. Wysłała pisma do ABW, CBA i Urzędu Kontroli Skarbowej.

– I co?

– I nic. Nikt nie wszczął postępowania w tej sprawie.

– Pan się czuje kryształowym człowiekiem, na którego nic nie znajdą?

– Nie przychodzi mi do głowy nic, czego miałbym się wstydzić. Już kilka lat temu nie szczędzono środków i sił, żeby prześledzić mój życiorys i nic na mnie nie znaleziono. Jeśli byłoby coś na rzeczy, organa ścigania już dawno zawitałyby do mojego domu. A żadnych wizyt mi nie składały.