– Czego nie wie pan wojewoda?
– Nie wie, że w przepisach antykorupcyjnych nie ma zapisu, że przedstawiciel samorządu nie może być prokurentem w spółce prywatnej. Otóż może, jeżeli firma nie działa na terenie objętym jego działalnością publiczną. A firma BCG nigdy nie działała na terenie Ursynowa, którego jestem burmistrzem. Poza tym pragnę przypomnieć panu wojewodzie, że uchwałą władz spółki zostałem odwołany ze stanowiska w dniu objęcia urzędu, w grudniu 2010 r. Co więcej, w marcu 2011 r. informowałem już panią prezydent Gronkiewicz-Waltz w swoim oświadczeniu majątkowym, z jakich podmiotów złożyłem rezygnację.
– Skąd więc taka nadgorliwość pana wojewody?
– Sprawa jest oczywista – bierze udział w brutalnej grze na faul. Liczę, że premier podejmie zdecydowane działania personalne w tej sprawie i odwoła Jacka Kozłowskiego. Nie dość, że gra nieczysto, to jeszcze przywłaszcza sobie uprawnienia CBA. To ono jest bowiem upoważnione do weryfikacji oświadczeń majątkowych, a nie wojewoda.
– Myśli pan, że ta nieczysta gra pana wojewody to jego własna inwencja, czy prowadzi ją z czyjegoś polecenia?
– Mam nadzieję, że działa na własną rękę i nie dostaje zleceń z góry – np. z Kancelarii Premiera od jego współpracowników. Jeżeli bowiem tak by się stało, sam Donald Tusk musiałby się podać do dymisji. Głęboko wierzę, że premier nic o tym nie wie i będzie działał stanowczo, odwołując wojewodę.
– Wie pan, dziwi mnie tylko jedna rzecz – jeśli chce się komuś zaszkodzić, robi się to w białych rękawiczkach. Po co działać tak ostentacyjnie, narażając się na oskarżenia o wykorzystywanie stanowisk państwowych do kompromitowania przeciwników politycznych?
– Dlatego wydaje mi się, że wojewoda sam to wszystko wymyślił. Premiera można za różne rzeczy krytykować, ale to jednak zawodnik z najwyższej ligi i nie spodziewam się, żeby chciał załatwiać takie sprawy rękami urzędnika.
– Trąci to trochę amatorszczyzną. Ale przecież nie pierwszy raz politycy PO próbują dobrać się panu do skóry. Julia Pitera dopatrzyła się swego czasu podejrzanych praktyk w innej pana firmie – w czasach, gdy był pan jeszcze radnym i robił pan rokosz przeciwko ówczesnemu burmistrzowi Ursynowa z PO.
– No tak, ale zupełnie się wtedy skompromitowała. Wysłała pisma do ABW, CBA i Urzędu Kontroli Skarbowej.
– I co?
– I nic. Nikt nie wszczął postępowania w tej sprawie.
– Pan się czuje kryształowym człowiekiem, na którego nic nie znajdą?
– Nie przychodzi mi do głowy nic, czego miałbym się wstydzić. Już kilka lat temu nie szczędzono środków i sił, żeby prześledzić mój życiorys i nic na mnie nie znaleziono. Jeśli byłoby coś na rzeczy, organa ścigania już dawno zawitałyby do mojego domu. A żadnych wizyt mi nie składały.