Piotr Gociek: Niemoralne synekury rzecznika

2016-09-12 4:00

Z Piotrem Gociek rozmawiał Tomasz Walczak.

"Super Express": - Jak na złość sprawa rzecznika MON, pana Misiewicza, nie chce zejść z tapety. Jak bardzo szkodzi ona PiS?

Piotr Gociek: - Szkodzi. Nie dlatego, że Misiewicz jest złym rzecznikiem. Pewnie znalazłoby się kilku gorszych i kilku lepszych niż on. Pozostaje jednak pytanie, czy właściwym pomysłem jest dodatkowe nagradzanie swojego rzecznika rozmaitymi synekurami.

- Jak pan na nie odpowie?

- Tak być nie powinno. Wiem, że, cytując byłą wicepremier z PO Elżbietę Bieńkowską, za 6 tys. zł zgodziłby się pracować tylko "złodziej albo idiota", ale uważam, że urzędnicy ministerialni nie powinni dorabiać poza rządem. Albo się jest rzecznikiem, albo zawodowym członkiem rozmaitych rad nadzorczych. To jest niemoralne. Było takie, kiedy rządziły SLD czy PO, jest takie i teraz.

- Tym bardziej że PiS bardzo ostro te praktyki krytykowało, kiedy było w opozycji.

- A było za co. Mieliśmy przecież młodych, niedoświadczonych na intratnych posadach w otoczeniu Sławomira Nowaka czy Bartłomieja Sienkiewicza. Mieliśmy aferę z synekurą dla córki wicepremiera Rostowskiego. Miało być inaczej. Problem jest zresztą szerszy. Byłem mocno zaskoczony, kiedy minister Macierewicz odznaczał Misiewicza.

- Nie zasłużył sobie na zaszczyty?

- Uważam, że państwowe odznaczenia powinny być zarezerwowane dla tych, którzy zrobili dla państwa coś naprawdę wyjątkowego. Jak jesteś, człowieku, rzecznikiem, to za komunikację z mediami dostajesz pensję. Jak twoje ministerstwo organizuje szczyt NATO, to do twoich obowiązków należy imprezę obsługiwać. Od kiedy odznaczenia należą się za to, że ktoś po prostu wykonuje swoje obowiązki? Ta inflacja zaszczytów to jest jedna z chorób toczących III RP. Co roku tysiące wyróżnień. Za co? Za to, że ktoś był trzydzieści lat aktorem albo redagował jakąś gazetę przez ćwierć wieku?

- Próżno jednak szukać ostrej reakcji ze strony wierchuszki PiS. Jeśli już, to broni ona pana Misiewicza i Antoniego Macierewicza. Nie rozumieją tam, że to samobójcza polityka?

- Załamanie poparcia dla PO przyszło nie wtedy, gdy Polacy zaczęli oceniać partię Tuska merytorycznie, ale w momencie, gdy mieli dość jej bezczelności, kiedy Platforma nie ukrywała już, że "wszystko nasze, robimy, co chcemy, i g. nam zrobicie". To groźne memento dla Prawa i Sprawiedliwości.