Piesiewicz: między współczuciem a potępieniem

2010-02-08 3:00

Wychudzonego, wewnętrznie wiotkiego, wzbudzającego współczucie i litość - takiego senatora Krzysztofa Piesiewicza zobaczyliśmy wczoraj w telewizyjnym wywiadzie z Szymonem Hołownią. To pierwszy wywiad po ujawnieniu przez "Super Express" szokujących filmów z senatorem.

Ja zobaczyłem wczoraj z całą ostrością, że Piesiewicz nie nadaje się do polityki, bo jest na nią po prostu psychicznie za słaby. Mimo upływu dwóch miesięcy dopiero próbuje zmierzyć się z problemami, które przed nim stoją.

Patrz też: Piesiewicz spowiadał się w Religia TV

Empatyczny Szymon Hołownia przeprowadzając wywiad, był raczej terapeutą niż dziennikarzem, co w tym przypadku uważam za wielką zaletę. Wyglądało to nieco jak wybudzanie Piesiewicza ze złego głębokiego snu. Delikatne, taktowne i sprawne. Niewiele osób to potrafi. W pewnym momencie padło pytanie: "Kiedy pan odpocznie od tych pytań?".

Problem w tym, że prowadzący nie zadał ważnych pytań. Mógł, ale uznał, że w przypadku Krzysztofa Piesiewicza jest na nie za wcześnie, że dla tego typu bardzo głębokiej wrażliwości byłby to jeszcze cios. Zapewne miał rację. Nie dowiedziałem się jednak, jakie lekarstwa zażywał senator nosem, dlaczego uległ prymitywnym szantażystom, dlaczego tak odważny człowiek jak on chowa się za immunitetem, czy chce być jeszcze politykiem.

Mam więc ambiwalentne odczucia. Współczucie dla człowieka i potępienie dla polityka.