„Pies” szczeka, Cichanouska jedzie dalej
Ryszard Terlecki, znany w młodości jako „Pies”, niczym rasowy bulterier postanowił obsztorcować Swiatłanę Cichanouską, że mimo wsparcia ze strony rządu PiS, ma czelność spotykać się z przedstawicielami polskiej opozycji. Cichanouską postanowił wysłać do Moskwy i zarzucił jej – w stylu godnym łukaszenkowskiej prokuratury, ścigającej ją za polityczny ekstremizm – branie udziału w „werbunku antyrządowych kadr”.
Politycy PiS przyklasnęli, usłużni komentatorzy poparli i zaczęła się akcja upupiania Cichanouskiej. Jakby pisowskim kacykom mało było własnych dobrze wytresowanych mediów, apologetycznych artystów i sprzedajnych intelektualistów – postanowili jeszcze mieć własną, białoruską w formie i propisowską w treści opozycję za naszą wschodnią granicą.
Białorusini, którzy jeszcze do niedawna tłumnie odwiedzali Polskę, mieli nasz kraj za normalne zachodnie państwo, gdzie demokracja ma się dobrze a wiernopoddańcze hołdy dla przewodniej siły narodu to element białoruskiego skansenu politycznego, ale nie polska rzeczywistość. Dla Cichanouskiej i jej otoczenia musiało to być niezłym paraliżem poznawczym, gdy nagle, dzięki staraniom Terleckiego, znaleźli się w samym środku polskiego bagna, w którym naczelną zasadą w ostatnich latach stało się hasło „kto nie z Mieciem, tego zmieciem”. Niestrudzony Terlecki i liczni klakierzy uznali chyba, że skoro tak dobrze przyjęła się ta zasada w Polsce, trzeba ją eksportować i narzucić opozycyjnym białoruskim elitom. Wiele w tym, oczywiście, wielkopańskiego zadęcia polskiej prawicy, która najwyraźniej żyje w przekonaniu, że pan każe, sługa musi. Skoro rząd (czyli w ich mniemaniu PiS) wspiera opozycję białoruską, ta powinna tańczyć tak, jak jej PiS zagra.
Czy Cichanouska powinna ulegać tej manii PiS? Oczywiście, nie. Jest przedstawicielką wolnego białoruskiego społeczeństwa, która może spotykać się z kim chce i której obowiązkiem jest mówić każdemu, kto chce słuchać, o sytuacji swoich rodaków, terroryzowanych przez reżim Łukaszenki i apelować o pomoc dla jej umęczonego narodu do każdego, kto taką chęć wyraża. Z Polski ruszyła do Czech. „Pies” szczeka, Cichanouska jedzie dalej. Szkoda tylko, że na swojej drodze spotkała kilku polskich matołów.