- Święta organizuje mój brat, który ma duży dom i zawsze u niego spotykamy się całą rodziną, rodzice, dzieci – w sumie około 10 osób. Mój tata gorliwie pilnuje postu aż do momentu poświęcenia święconki, więc zawsze zrywa się w sobotę wcześnie rano. Co roku musimy ją chować przed kotem, bo lubi się poczęstować zawartością... - opowiada posłanka. - Mój tata sam trze chrzan, więc jest po prostu kosmicznej mocy. Mamy bardzo radosne święta. Zawsze jest kupa śmiechu, luźna atmosfera, śmiejemy się z siebie i trochę sobie dogryzamy. Nieodłącznym elementem świąt jest bardzo długi spacer. Bez względu na pogodę i w sobotę i w niedzielę rodzina Muchy robi po około 10 kilometrów. - Jak pada deszcz dostaję gumowce! – przyznaje.
Mucha zdradza, że robi zakupy, ale swojego popisowego dania nie ma. - Jestem osobą, która stoi przy garach i wykonuje polecenia mamy. Mama jest szefową, gotuje porcje dla wojska, trzy razy więcej niż trzeba. Ale dzięki temu wnuki są uszczęśliwione, bo dostają wałówkę na następny tydzień. Gotujemy m.in. jajka faszerowane, biały barszcz, wędliny mama także robi sama – mówi Mucha i dodaje, że do stołu nikt nie usiądzie jeśli nie ma na nim ćwikły i chrzanu.