Zahartowane ostrze jest najsilniejsze! Ta ludowa mądrość zapewne przyświeca działaniom Hanny Gill-Piątek, która po dostaniu się do parlamentu, nie osiadła na państwowych laurach, tylko wzięła się za naukę. Wszystko, jak twierdzi, by jak najlepiej wykonywać dany przez wyborców mandat. - Praca w Sejmie to nowe wymagania. Doświadczenie samorządowe nie wystarczy. Uczelnia Łazarskiego daje mi po latach szanse na zdobycie dodatkowego wykształcenia, a jej wspaniali wykładowcy pomagają mi w bieżącej pracy - zachwala uczelnię posłanka, przed którą wielkimi krokami zbliża się letnia sesja egzaminacyjna.
"Super Express" dowiedział się też, dlaczego dopiero teraz posłanka zaczęła gonić możliwością dodania mgr przed nazwiskiem. - Studiowałam na ostatnim roku ASP w Łodzi, kiedy dostałam propozycję pracy w Warszawie. Wtedy, po reformach Barlcerowicza, Łódź to było miasto widmo, straszna bieda. Dostałam pracę w agencji reklamowej w Warszawie i mogłam pomóc rodzinie. Siedzieliśmy wtedy w pracy do nocy i mój syn, mały Martyn biegał między biurkami albo rysował na naszych wstępnych projektach. Myślę, że dzięki temu wyrósł na niezłego artystę - mówi nam matka dorosłego obecnie mężczyzny.
Pani Hannie życzymy powodzenia na zbliżającej się sesji, a Was, drodzy Czytelnicy, zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z odwiedzin posłanki na Uczelni Łazarskiego.
KLIKNIJ W GALERIĘ ZDJĘĆ PONIŻEJ, BY ZOBACZYĆ, JAK POSŁANKA HANNA GILL-PIĄTEK CIESZY SIĘ STUDENCKIM ŻYCIEM PO 40-TCE