Nie jest to odosobniony przypadek, kiedy rządzący mają gdzieś moralność, przyzwoitość i dbanie o pieniądze publiczne. "Super Express" przytaczał wiele podobnych. Pamiętacie państwo premie marszałków Sejmu i Senatu, które przyznali sami sobie? Których bronili jak psy rzuconej kiełbasy, odzierając się z wszelkiej godności i przyzwoitości? Pamiętacie dziwne konkursy w MSZ, w których lekką ręką rozdawano kwoty sięgające miliona złotych? Albo loty do domu marszałka Borusewicza, który rozmienił swój piękny życiorys na benzynę do samolotu?
PO doszła do władzy, zapowiadając m.in. koniec bezczelnego wykorzystywania publicznych pieniędzy, partyjniactwa i kolesiostwa. Kiedy tylko do władzy się dorwała, robi dokładnie to, z czym miała walczyć. Jej politycy zagarniają pod siebie tym szybciej i więcej, im niżej spada poparcie PO w sondażach. W końcu kto wie, kiedy obecni ministrowie, prezydenci i posłowie znów dorwą się do koryta?
Kto dziś pamięta, że politycy PO jeden przez drugiego zarzekali się, że jako przeciwnicy finansowania partii z budżetu państwa nigdy w życiu nie sięgną po publiczne pieniądze? Sięgnęli od razu po pierwszych wyborach. Złapany na tym Grzegorz Schetyna bąkał nieco zawstydzony, że skoro inni biorą... Dziś Platforma bierze już bez umiaru dla swoich partyjnych kumpli, ale także dla tych, którzy jej bronią w mediach.
Platforma wymyśliła w ten sposób polityczne perpetuum mobile. Jedni podsadzają drugich na rozmaite stanowiska, ci drudzy odwdzięczają się pieniędzmi i kontaktami, zyskując obrońców i wyznawców.
W tym wszystkim wyborcy, zwykli obywatele, traktowani są jak nawóz historii, na którym politycy i "niezależni eksperci" będą pięknie wyrastać i zakwitać.
Politycy jak widać zapominają, że przy okazji referendum w Warszawie i przyszłych wyborów, ludzie traktowani jak nawóz mogą pięknie im się odwinąć.