W sobotę informowaliśmy, że sędzia Trybunału Konstytucyjnego wypoczywała w Sopocie, o czym sama poinformowała na Twitterze. Krystyna Pawłowicz przy okazji odwiedziła muzeum - obóz koncentracyjny w Stutthofie, w którym więziony był jej ojciec. – Leon Pawłowicz, schwytany przez gestapo za walkę konspiracyjną. Przypominamy, że udało mu się uciec z kolumny więźniów podczas ewakuacji obozu. Kiedy Pawłowicz spacerowała po sopockim molo, nasz reporter zauważył, że towarzyszy jej troje ludzi: dwóch mężczyzn oraz kobieta. Wydawać się mogło, że to znajomi, albo nawet turyści poznani w Sopocie, którzy postanowili porozmawiać z byłą posłanką PiS. Kiedy jednak wiatr rozwiał rozpiętą koszulę wysokiego przystojniaka, prawda wyszła na jaw. Przy pasie mężczyzny widoczna była broń i kajdanki. Okazało się, że cała trójka to chroniący Krystynę Pawłowicz funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa. Choć trudno się było tego domyślić, bo funkcjonariusze robili ochranianej osobie... zdjęcia tabletem na tle morskich fal.
Sędziom TK nie przysługuje ochrona. O przyznanie Krystynie Pawłowicz ochrony SOP zdecydował minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński.
Smutne wieści dla Kaczyńskiego. Lepiej, żeby się o tym nie dowiedział!