Paweł Lisicki

i

Autor: Damian Klamka Paweł Lisicki Redaktor naczelny „Do Rzeczy”

Paweł Lisicki, red. naczelny "Do Rzeczy" o konwencji PiS: Przekazanie buławy Morawieckiemu

2018-09-03 9:30

„Super Express”: - Konwencja samorządowa PiS wyglądała w skrócie tak, że Jarosław Kaczyński przemawiał krótko i zwięźle, a na gwiazdę dnia wyznaczono Mateusza Morawieckiego? Paweł Lisicki: - Można użyć takiej metafory – tylko podkreślmy, że to metafora, żeby niektórych nie poniosło – że Jarosław Kaczyński wystąpił w roli króla, który przekazuje hetmańską buławę na najbliższe cztery kampanie premierowi Morawieckiemu. Tak to było pomyślane i chyba wyszło. Prezes PiS dał sygnał, że jest tym, który pracuje nad główną ideą jak ma Polska wyglądać, a premier bierze na siebie rolę kogoś, kto przedstawia konkretne propozycje.

I jak pan ocenia te propozycje?

Nie oczekiwałem jakichś fajerwerków i ta „piątka Morawieckiego”, też kiedy się w nią wgłębić, to nie są zapowiedzi, ale coś, co jest przez samorządy już realizowane. Tu chodziło raczej o pewien sygnał, całość prezentacji i rozpisanie ról.

I jak ta całość wyszła?

Konwencja PiS była dość udana. Najlepszą stroną była chyba prezentacja kandydatów przecz członków rodzin. Anna Jaki, siostra Małgorzaty Wassermann, żona Kacpra Płażyńskiego wypadły dobrze, odświeżająco. Była to chyba udana próba ocieplenia wizerunku pokazująca kandydatów jako ludzi swojskich, rodzinnych, a nie takich konwencjonalnych polityków. Dobre było też podkreślenie spójności i jedności Zjednoczonej Prawicy.

Za tydzień ma na to odpowiedzieć Platforma Obywatelska. Odpowie czymś, co nas zaskoczy?

Platforma musi się jakoś oderwać od syndromu walki z PiS. Nie wiem, czy oni w tej chwili to potrafią… Ostatnie pomysły, z tą kampanią bilboardową pokazują, że nadal króluje tam myślenie, że kiedy my powiemy, że „PiS jest be”, to ludzie nas pokochają i na nas zagłosują. A to jest droga do przegranej.

Na scenie prezentowali się młodzi kandydaci z dużych miast, ale mam wrażenie, że większość konwencji odnosiła się do walki o małe miasta oraz „wycięcie” PSL z samorządów.

To mnie nie zdziwiło, bo duże miasta są ważne raczej jako symbol. Realnie ważne dla prawicy jest to, żeby PSL dostał poniżej 10 proc w swoich regionach i został skutecznie wyparty z sejmików, a w przyszłości może także z Sejmu.

Rozmawiał Mirosław Skowron