Około trzydzieści sześć milionów dwieście sześćdziesiąt sześć tysięcy czterysta minut temu nasi Rodacy zrzeszeni w szeregach Armii Krajowej zerkali naprzemiennie na zegarki, na swoich dowódców i na obiekt, który lada chwila mieli zacząć zdobywać. Około dwa miliardy sto siedemdziesiąt pięć milionów dziewięćset osiemdziesiąt cztery tysiące sekund temu ruszyli przed siebie – 1 sierpnia 1944 r. w piersiach i w głowach dwóch tysięcy z nich zatrzymały się śmiertelne kule wroga. Te kule zabrały nie tylko konkretnym matkom synów i córki, nie tylko przerwały czyjeś indywidualne marzenia i plany, ale dosięgły też nas wszystkich żyjących tu i teraz, bo ci ludzie ginęli jako Polacy. Śmierć ścinała ich równo, okrutnie, bez wyróżnienia. I choćby tylko z tego jednego powodu, z tej może już jednej jedynej wartości, która nas łączy – z tego, że mimo posiadania konkretnych matek i indywidualnych planów na dzień, na wakacje, na życie – stanęliśmy o godzinie 17 w ciszy i uczciliśmy ich pamięć. Bez krzyków, bez gwizdów, bez buczenia – bo to nie czas na małość.
Paweł Lickiewicz: To nie czas na małość, czyli spojrzenie o 2175984000 sekund wstecz
2013-08-01
18:04
Około sześciuset czterech tysięcy czterystu czterdziestu godzin temu, równo o godzinie 17, nadeszła ta jedna godzina, na którą czekano przez długą noc okupacji – godzina „W”. Na ulicach stolicy naszego kraju rozgorzała Bitwa o Polskę.