Kiedy zaczynał kampanię, komentatorzy jego kandydaturę przyjmowali z przymrużeniem oka. Z czasem sondaże przyznały mu trzecią pozycję w wyścigu o fotel prezydenta, ale w żadnym nie zdobył takiego poparcia. Nie ma się więc co dziwić, że tuż po ogłoszeniu wyniku wyskoczył na scenę. - Polska, Polska! - krzyczał w euforii, by po chwili w akompaniamencie skrzypaczki odśpiewać hymn. - My już wygraliśmy! Pogardzani, odpychani, opluci, szkalowani. (...) Przyjaciele, chciałem wam serdecznie podziękować. My idziemy do przodu, po Polskę dla dzieci i wnuków, po to, żeby nasze dzieci mogły wrócić z Irlandii, Anglii. Polska jest nasza - krzyczał do około 4 tys. osób, które pojawiły się na jego wieczorze wyborczym czy raczej wielkim rockowym koncercie w hali OSiR w Lubinie!
Później jak na prawdziwego showmana przystało zeskoczył w tłum zbierać gratulacje i rozdawać autografy. Taki wynik jest doskonałą wróżbą przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Sprawi też, że w nadchodzących tygodniach zarówno Andrzej Duda (43 l.) z PiS, jak i Bronisław Komorowski (63 l.) będą kusić muzyka na różne sposoby, by to właśnie do głosowania na nich nakłaniał swoich wyborców.