"Super Express": - Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski wygłosił exposé na temat strategii polityki zagranicznej rządu w 2017 roku. Jak ocenia pan to wystąpienie?
Paweł Kowal: - Przekaz do dziennikarzy i wyborców PiS był prosty: poprzedni rząd miał złą koncepcję polityki zagranicznej, obecny ma koncepcję dobrą. I to jest typowe dla każdej władzy. Jeśli chodzi o meritum, to w wystąpieniu szefa MSZ uderzające jest to, że po roku rządów pomysły takie jak idea międzymorza czy nieproporcjonalny polityczny sojusz z Węgrami w ogóle się tam nie znalazły. To wystąpienie przesuwa polską politykę zagraniczną na dotychczasowe tory, czyli koleiny, którymi jedzie ona od dwudziestu paru lat, a więc dobre relacje z Niemcami i Unią Europejską, a także krajami anglosaskimi - USA i Wielką Brytanią.
- Uderza między innymi ocieplenie stosunków z Niemcami?
- Jeśli chodzi o Niemcy, w odróżnieniu od innych obserwatorów nie uważam, by nastąpiło tu jakieś wyraźne ocieplenie. Natomiast wyraźnie obie strony do poprawy wzajemnych stosunków dążą. Za Niemców się nie wypowiadam, ale prawdziwa poprawa po polskiej stronie może nastąpić, gdy retoryka antyniemiecka, która pojawia się dość często w kręgach bliskich rządowi, zostanie wyciszona. W demokratycznych warunkach nie da się bowiem wprowadzić bliskiego sojuszu z Niemcami jednocześnie w sytuacji codziennej krytyki. Musiałaby być ona troszkę zniwelowana. Ale tak, ewentualna poprawa stosunków z Niemcami byłaby bardzo korzystna, dawałaby nam nadzieję, że jeżeli będzie nowy układ europejski, to będziemy aktywnie uczestniczyć w jego budowie.
- Jest jeszcze kwestia Ukrainy. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że Polska nie może zaakceptować gloryfikowania przez ukraińskie władze zbrodniarzy z OUN - UPA. Szef ukraińskiego IPN mówi, że o UPA nigdy nie można zapomnieć. Czy to koniec współpracy Warszawy z Kijowem?
- Jedynym lekarstwem na obecne relacje z Ukrainą jest instytucjonalizacja, czyli powołanie wspólnego polsko-ukraińskiego instytutu historycznego, który by codziennie prowadził badania na temat trudnej wzajemnej historii. Jeśli patrzymy na stosunki polsko-ukraińskie, na to, co się zdarzyło w nich złego, to wszędzie wina jest po stronie tematów historycznych. I niestety nie można tu liczyć na szybki sukces. Nie przekonamy od razu Ukraińców, by zmienili swoje zdanie. Trzeba na to czasu i cierpliwości.
Zobacz: Joanna Kluzik-Rostkowska: Bartłomiej Misiewicz ważniejszy od prezesa PiS
- Od kilku miesięcy pojawiają się plotki na temat dymisji ministra Witolda Waszczykowskiego. Ostatnio media informowały, że jego następcą miałby być Adam Bielan bądź Jacek Saryusz-Wolski. To fakty czy jedynie medialne plotki?
- Paradoksalnie uważam, że im bardziej minister jest krytykowany i atakowany, tym bardziej jego pozycja rośnie, dlatego że nikt sobie nie pozwoli na odwołanie ministra spraw zagranicznych pod wpływem politycznej krytyki.
- Ale informacje medialne mówią o przeniesieniu ministra na ambasadora przy ONZ w momencie, gdyby Polska została członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Czy wierzy pan w wejście do rządu Jacka Saryusza-Wolskiego, który jest uznawany za wpływowego eurodeputowanego, ale przecież reprezentuje Platformę Obywatelską?
- Nie mam zielonego pojęcia na ten temat.
- Czy Donald Tusk ma szansę na poparcie rządu PiS w staraniach o drugą kadencję w Radzie Europejskiej?
- Ma szansę na wybór. Gdyby było przesądzone, że Donald Tusk nie zostanie przewodniczącym, to krytyka ze strony rządu byłaby dużo ostrzejsza. Proszę zauważyć, że politycy PiS mówią: "My nie poprzemy". To nie oznacza głosowania przeciw. Uważam, że rząd ma pełną świadomość, że wybór Tuska jest sprawą przesądzoną.