"Super Express": - Czy powodów tragedii z Sosnowca można doszukiwać się w tym, że jesteśmy społeczeństwem opierającym się na katolickich wartościach?
Paweł Lisicki: - No nie, to jakaś bzdura. Nijak tego powiązać się nie da. Próba podciągania tego pod Kościół czy katolicką tradycję to czysty absurd. Poszukiwanie za wszelką cenę nieistniejących powodów i przyczyn dla czynu, który prawdopodobnie był nieszczęśliwym wypadkiem. Nawet gdyby było to coś więcej, nie widzę takiego związku. To dorabianie na siłę jakiegoś ideologicznego tła do jednostkowej tragedii.
- Prof. Magdalena Środa twierdzi, że polski katolicyzm jest powierzchowny. Kościół nie ma autorytetu i jego nauczanie nie przekłada się na życie. A państwo odpuszcza i nie wchodzi na to miejsce z edukacją.
- Wszystkie tego typu ogólne teorie są pseudoracjonalne. Wydaje się nam, że każde ludzkie działanie podlega racjonalnemu wzorcowi. I gdy dochodzi do czegoś negatywnego, nieoczekiwanego, jak ta tragedia, to szukamy racjonalnych uzasadnień. Otóż wcale nie musimy ich znaleźć. W każdym społeczeństwie zdarzają się ludzie niedojrzali, zachowujący się inaczej niż powinni. I wynika to z ludzkiej natury, a nie z katolicyzmu czy jego braku. Żeby budować takie teorie, musiałoby być takich przypadków statystycznie wiele. A nie ma.
- Prof. Mikołejko stwierdził, że problemem tej matki i reakcji na tragedię jest "fatum w wydaniu patriarchalno-katolickiego języka absolutnego poświęcenia, także matki wobec dziecka".
- To kolejny absurd. Przecież jedną z najpiękniejszych naszych tradycji jest to, że macierzyństwo wiąże się z pozytywnymi wartościami. Niesienie pomocy dziecku, troska, nawet gotowość złożenia siebie w ofierze. I te pozytywne wzorce mają być czymś złym? A co jest odwrotnością tego, co krytykuje prof. Mikołejko? Brak troski, egoizm. To powinniśmy promować?
- On twierdzi, że promowana jest niedojrzała, skrojona z ładnych obrazków "tandetna koncepcja macierzyństwa na wzór maryjny". Podkreśla też, że rodzice Madzi byli związani z ruchem katolickim Tebah...
- Nie będę wnikał, czy byli związani czy nie. Co dla tej tragedii wynika z tego, że ktoś należy bądź nie należy do jakiegoś ruchu? Że przestrzega bądź nie jego reguł? Co do kultu maryjnego, to prezentuje on pozytywną wartość macierzyństwa. Nie rozumiem, co złego jest w gotowości do poświęcenia i troski wobec dziecka? Katolickie rozumienie kultu maryjnego nie jest niczym agresywnym, opresyjnym...
- Chodziło chyba o to, że takie podejście narzuca pewne role społeczne. Według prof. Mikołejki to źle, gdy "płeć biologiczna wyznacza role społeczne".
- Może to się prof. Mikołejce nie podobać, ale oczywiście, że wyznacza. To wynika z biologii. Przecież inne cechy związane są z byciem ojcem bądź matką. Nie wybieramy sobie tego. Teoretycznie takie możliwości wyboru już są, ale zwróćmy uwagę, że ci, którzy się na to decydują, są w stanie dużego rozchwiania i chaosu. W tragedii z Sosnowca społeczeństwo zareagowało na to wydarzenie z oburzeniem, gdyż dziecko zginęło pod opieką matki, a ona później wprowadzała wszystkich w błąd. To było naturalne. Nie mówiąc już o tym, gdyby miało to dotyczyć czegoś więcej niż wypadku.
Paweł Lisicki
Publicysta, redaktor naczelny "Uważam Rze"