Państwo za grosze? Zandberg uderza w Tuska i Kaczyńskiego: "To upokorzenie dla milionów Polaków"

2025-09-28 4:34

Adrian Zandberg w najnowszym felietonie dla "Super Expressu" ostro krytykuje rządowy projekt budżetu na 2026 rok. Lider Razem zarzuca zarówno Platformie Obywatelskiej, jak i PiS-owi, że od dwóch dekad budują państwo "po taniości" kosztem nauczycieli, pielęgniarek i innych pracowników sfery publicznej. "To nie tylko błąd, to sabotaż rozwojowy" – pisze.

Donald Tusk, Jarosław Kaczyński

i

Autor: SUPER EXPRESS (3) Donald Tusk, Jarosław Kaczyński
  • Budżet na 2026 rok nie przewiduje realnych podwyżek dla pracowników sektora publicznego.
  • Zandberg oskarża PO i PiS o 20-letnie zaniedbania wobec pracowników budujących państwo.
  • Fatalne płace przekładają się na braki kadrowe w szkołach, urzędach i szpitalach.
  • Razem zapowiada poprawki do budżetu i udział w Ogólnopolskim Marszu Niezadowolenia.

Budżet 2026 bez realnych podwyżek dla pracowników sektora publicznego

Od dwudziestu lat Platforma i PiS próbują nam wmówić, że można mieć porządne państwo za dziadowskie pieniądze. Najnowszy projekt budżetu państwa, który początkiem września pokazał minister Domański, jest tego idealnym przykładem. Na 2026 rok rząd Tuska po raz kolejny zaplanował brak realnej podwyżki dla pracowników sfery publicznej. To policzek wymierzony w twarz nauczycieli, pielęgniarek, urzędników i inspektorów, którzy na co dzień dbają o to, żeby państwo działało. Żeby uczniowie zdobywali wiedzę, żeby sprawy obywateli były załatwiane, a szpitale leczyły pacjentów. Niezależnie czy rządzi Tusk, czy Kaczyński na godne wynagrodzenie ich pracy pieniędzy zawsze brakuje.

Niskie płace w budżetówce powodują braki kadrowe i odpływ specjalistów z Polski

To nie tylko upokorzenie niemal 3.5 miliona Polaków pracujących dla państwa, to także nieustannie powtarzany błąd, który uderza w rozwój Polski. Jesteśmy ósmą gospodarką w Unii Europejskiej i dwudziestą na świecie, a zachowujemy się jak biedna montownia, która nie ma pieniędzy na nic. Platforma i PiS głowami wciąż tkwią w latach 90-tych i wierzą, że możemy się dalej rozwijać, zaciskając pasa na brzuchach tych, którzy swoją pracą ten rozwój umożliwiają.

Tymczasem to właśnie marne pensje stoją za niemal 11 tysiącami wakatów, z którymi polskie szkoły otwierają kolejny rok. To przez dziadowskie wynagrodzenia Polska traci najlepszych naukowców, którzy pracy szukają na zachodzie. Zamiast inwestować w naukę i badania, zamiast doceniać wybitnych naukowców, pozwalamy im wyjeżdżać za granicę. Zamiast budować spójne społeczeństwo, skazujemy naszą edukację na rozwarstwienie, gdzie porządna szkoła jest tylko dla dzieci z zamożnych rodzin. Przykłady można mnożyć, ale jedno pozostaje pewne — oszczędzając na płacach, będziemy nadal tracić najlepsze kadry. Odczujemy to wszyscy w rosnących kolejkach do lekarzy, w trudnościach z załatwieniem spraw w urzędzie, w jeszcze dłuższych sprawach w sądach i przepełnionej szkolnej klasie, do której pójdą nasze dzieci i wnuki.

Automatyczna waloryzacja płac w budżetówce

Polskie państwo nie może tak dalej działać. To nie jest normalne, że każdego roku pracownicy muszą szarpać się z zarządem szpitala, dyrektorem urzędu, czy ministrem o każde dziesięć złotych podwyżki. Płace w sektorze publicznym powinny być waloryzowane automatycznie — z uwzględnieniem drożyzny i kosztów życia, o tym czy tak będzie zadecydują także głosy na Razem w następnych wyborach.

Już w sobotę 27 września w Warszawie odbędzie się Ogólnopolski Marsz Niezadowolenia organizowany przez związki zawodowe. Będziemy na tym marszu, a w Sejmie złożymy poprawki do budżetu. Wspólnie z pracownikami będziemy walczyć o porządne państwo, które płaci ludziom uczciwe pieniądze.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki