Władimir Putin

i

Autor: AP Władimir Putin

Ośmieszyli Putina jak uczniaka. 2020 potrafi być jednak zabawny - pisze Tomasz Walczak

2020-12-22 11:53

Miałem dziś komentować dla Państwa sprawę szczepionek (wreszcie dopuszczonych w UE) albo polskiego państwa, które wyjechało na weekend i nie mogło od razu zareagować na doniesienie z Wielkiej Brytanii o nowej mutacji koronawirusa. Ale to innym razem. Ten rok jest tak ubogi w pozytywne wydarzenia, że postanowiłem napisać o jednym z nich.

Sprawa zaczęła się bardzo dramatycznie. W sierpniu otruto czołowego rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Nawalnego i chciano mu uniemożliwić wyjazd zagranicę, by uratować mu życie. Ta historia ma jednak przewrotny happy end. Ledwie tydzień temu grupa dziennikarzy śledczych związanych z portalem Bellingcat opublikowała wyniki swojego dochodzenia, w którym udało im się ustalić z imienia i nazwiska oficerów FSB, którzy za zamachem na życie Nawalnego stali. Dowiedziono też, że cała operacja trwała od kilku lat i była de facto aktem terroru państwowego.

Jak udało się to ustalić? Dziennikarze zdradzili, że skorzystali z rozkładu i niemocy państwa rosyjskiego. Jak piszą, w Rosji bez problemu można dotrzeć do krążących po rosyjskim Internecie nieprzebranych ilości danych osobowych albo zapłacić za potrzebne informacje trochę euro. Dzięki zdobytym listom pasażerów, billingów i logowań do stacji bazowych sieci komórkowych, danym rejestracyjnym pojazdów i danym teleadresowym udało się zdekonspirować całą siatkę supertajnego komanda, które polowało na Nawalnego. Wszystko dzięki skorumpowanym policjantom, urzędnikom, pracownikom sieci komórkowych, którzy na handlu słabo chronionymi w Rosji danymi osobowymi sobie dorabiają. Nadzorujący budzące grozę rosyjskie służby zupełnie nie ogarnęli, że żyjemy w XXI w. i nie potrafili swoich agentów przed zdeterminowanymi dziennikarzami ukryć.

Jakby mało było tej kompromitacji, Bellingcat ujawnił wczoraj, że są w posiadaniu nagrania rozmowy telefonicznej z jednym członków tego komanda, w którym zdradził, jak cała operacja otrucia Nawalnego wyglądała i jak próbowano zatrzeć jej ślady. Myślał, że rozmawia z wysokim urzędnikiem państwowym. Okazało się, że rozmawiał z… Nawalnym.

Nie wiem, jak Państwa, ale mnie ta historia kremlowskiego dziadostwa - nawet jeśli zaczęła się tak dramatycznie - niezwykle rozbawiła, wywołała u mnie poczucie Schadenfreude i napełniła nadzieją, że nawet tak złowieszcza instytucja, jak rosyjskie służby, służące tak paskudnemu typkowi jak Władimir Putin, to jednak banda amatorów i partaczy, których tak łatwo można ośmieszyć. A Rosja Putina, która tak pręży muskuły przed światem, to w istocie trzeszczące w szwach państwo. W tym nieciekawym 2020 r., to jedna z najbardziej krzepiących rzeczy, o jakiej Państwo przeczytacie.