Leszek Miller

i

Autor: Artur Hojny

Leszek Miller: Oskarżenie IV RP

2013-01-09 17:50

"Sędzia Igor Tuleya obraził CBA i prokuratorów" - biadoli Mariusz Kamiński, były bojówkarz Ligi Republikańskiej, potem szef PiS-owskiej policji politycznej, która pod skrzydłami panów Ziobry i Kaczyńskiego prowadziła operację Mengele 1, 2 i 3. "Mengele" nie obrażał go, nie zagrażał "godności wymiaru sprawiedliwości". Natomiast porównanie z metodami stalinowskimi nocnych przesłuchań 82-letniego starca lub wchodzenie z buciorami do sali operacyjnej, żeby zabrać lekarkę na przesłuchanie do bladego świtu, obraża go jak najbardziej.

- To nie jest zabronione - krzyczą w głos ziobryści… Czyli ich zdaniem dozwolone są: konwejerka rodem z NKWD, zastraszanie przesłuchiwanych ostentacyjnie pokazywaną bronią palną, terror psychiczny, któremu poddawano ludzi starszych, wyłudzanie od nich zeznań obciążających dr. G. To wszystko wolno im było robić, takie mają zasady - bezkompromisowe. Jak walka z korupcją, to na całego, bez inteligenckiego mazgajstwa.

Sędzia Igor Tuleya ich obnażył - Ziobrę, Kamińskiego i ich patrona, Kaczyńskiego, bo choć nazwisko prezesa PiS nie padło, wiadomo, w czyim rządzie brylowali. Dlatego go nienawidzą. W odpowiedzi na tę ich orgię oskarżeń, którą szokowali publiczność na grubo przed rozpoczęciem procesu, sędzia Tuleya powiedział, że funkcjonariusze CBA i ich zwierzchnicy wielokrotnie łamali prawo, i to w sposób, który przypomina czasy najgorszego stalinizmu. Osobiście nie użyłbym takiego porównania, ale uważam, że metody stosowane przez CBA są z piekła rodem. W imię jakiejś chorej idei ludzie PiS dali sobie prawo do bezprawia. Teraz była to korupcjomania, kilkadziesiąt lat wcześniej szpiegomania. W tym sensie jest jakaś nić łącząca tamtych i tych. Z tą różnicą, że tamci działali jednak w państwie polsko-stalinowskim, ci zaś już w wolnej demokratycznej Polsce, w IV RP, w jednym z państw UE. Na szczęście na ich drodze stanął niepozorny chudzielec w sędziowskiej todze i z orłem na szyi.

Samo CBA to jednak tylko część kompromitacji. Przecież na wszystko miało "papier", prokuratorzy uczestniczyli zresztą w tych "przesłuchaniach-wymuszaniach". Dziś prokuratorzy warszawscy wyrażają oburzenie postawą sędziego Tulei. Powinni spalić się ze wstydu! Przypominam, że początkowo dr. G. postawiono zarzut zabójstwa. Prokurator Radosław Wasielewski zrobił to po naradzie w Ministerstwie Sprawiedliwości. Dwa dni później na pamiętnej konferencji prasowej Ziobro przed kamerami z emfazą ogłaszał, że "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Ten sam prokurator umorzył potem zarzuty dotyczące zabójstwa. Ważne jednak kiedy? Otóż zarzut postawił w lutym 2007 r. Ziobro przestał być ministrem w listopadzie, mimo to z oskarżenia o zabójstwo prokuratura wycofała się dopiero w maju 2008 r., pół roku po odejściu "szefa". Brakowało im odwagi czy może kalkulowali, że jego odwołanie nie jest definitywne, że wróci? Co to ma wspólnego z niezawisłością prokuratury i jej służbą prawu?

Jeśli więc PO pragnie uniknąć podejrzeń o wyrozumiałość dla IV RP, niech dołączy uzasadnienie wyroku w sprawie dr. G. do wniosku o postawienie Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu i niech wreszcie uruchomi sejmową procedurę. Niech zachowa się jak sędzia Tuleya. Odważnie.