Mirosław Skowron: Oscar jako tarcza?

2015-02-24 3:00

Rekordowa liczba nominacji dla Polski i pierwszy w dziejach pełnoprawny Oscar dla polskiego filmu fabularnego. Pełnoprawny, bo wcześniej za fabułę Oscara nam nie przyznano, a "Pianistę" lub "Listę Schindlera" trudno uznać za filmy polskie.

Wiem, że zdania na temat Oscarów są podzielone. Wielu krytykom i snobom wypada w takim momencie unosić się na falach swoich lepszych gustów i wybrzydzać. Ja nie wybrzydzam, filmy nominowane i nagradzane często mi się po prostu podobają. Jestem też dziwnie pewien, że będąc filmowcem, zawsze lepiej taką nominację (a co dopiero nagrodę!) mieć, niż nie mieć.

Mocno podzielone są też zdania na temat samej "Idy". Część prawicy zarzuciła filmowi "antypolskość", część lewicy "antysemityzm". Muszę przyznać, że samo to, że film atakowany jest z dwóch tak różnych stron, może świadczyć na jego korzyść. Sam należę akurat do tych, którym "Ida" się podobała. Choć jako miłośnik filmów dokumentalnych żałuję, że Pawlikowski dokumentów już nie robi. Dodam tu jednak, że choć "Ida" mi się podobała, to niespecjalnie przeszkadzałaby mi przed początkiem filmu plansza z 2-3 informacjami, o które apelowały prawicowe stowarzyszenia. Ani by to filmowi zaszkodziło, ani pomogło.

Czytaj też: Afera Durczoka. "Dowody" Wprost na molestowanie i mobbing. Bez żadnych nazwisk

Po oscarowej nocy w amerykańskim stylu skupiamy się głównie na zwycięzcach, ale warto pamiętać, że nominacji było więcej. W tym dwie dla dokumentalnych filmów krótkometrażowych. Sukces tym większy, że o nominacje musieli walczyć w otwartej formule (z zawsze premiowanymi tu Amerykanami). I to, że nominacje zdobyli debiutanci: Aneta Kopacz za "Joannę" oraz Tomasz Śliwiński i Magda Hueckel za "Naszą klątwę". Te nazwiska jeszcze do nas wrócą.

Jedna rzecz podczas tego weekendowego oscarowego szaleństwa mi się jednak nie podobała. W wielu mediach mówiono o "pierwszym Oscarze dla polskiego filmu", zapominając, że pierwszy był jednak Oscar dla "Tanga" Zbigniewa Rybczyńskiego z 1983 roku. "Tanga", które było inspiracją dla filmowców na całym świecie. Mam takie przykre wrażenie, że Rybczyńskiego usiłuje się wykreślić bądź przemilczeć tylko dlatego, że zadarł w ostatnim czasie z politykami partii rządzącej. A świat filmu polityków bardzo się boi, bo choć nie za bardzo pomagają, to zaszkodzić mogą bardzo.

Mam nadzieję, że Paweł Pawlikowski nie będzie musiał w przyszłości cieszyć się z tego Oscara z tego powodu, że ochronił go przed gniewem polskich polityków...

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail