„Super Express”: – Kamil Durczok, jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy telewizyjnych, został złapany na jeździe z promilami, grozi mu więzienie…
Jan Ordyński: – Jest mi bardzo niezręcznie komentować tę sprawę. Znam Kamila od lat. Prowadziliśmy w Telewizji Polskiej program publicystyczny „W centrum uwagi”. Był koleżeński, bardzo merytoryczny i profesjonalny. Jako dziennikarz potem się jeszcze rozwinął. Jego brak będzie ze szkodą dla polskich mediów. Wielki talent dziennikarski, szkoda.
– To jedno, czym innym są jednak czyny Kamila Durczoka. Już kilka lat temu wybuchł skandal obyczajowy, po nim kilka lat odbudowywał swoją pozycję. Teraz wsiada za kółko po pijanemu. Nie zaskoczyło to pana?
– Zaskoczyło. Tego zachowania nie da się obronić. Nie mogę pojąć, jak mądry i inteligentny człowiek, którego znam od lat, mógł zrobić coś takiego. Takich rzeczy po prostu się nie robi. Nie wsiada się do samochodu po spożyciu alkoholu. Co więcej – to nie była jazda na kacu po imprezie, gdzie został jakiś ślad alkoholu, czy po jednym piwie, które nie zdążyło wywietrzeć. 2,5 promila to jest człowiek kompletnie pijany! I w takim stanie ten człowiek wsiada do samochodu, stwarzając zagrożenie dla siebie i innych. Całe szczęście, że skończyło się tak, jak się skończyło. Przecież zachowanie Kamila było zagrożeniem życia i dla niego samego, i dla innych kierowców, ludzi, którzy jechali tą samą drogą. Nie mieści się to w głowie.
– Robi to człowiek od lat będący gwiazdą mediów elektronicznych. W szkołach dziennikarskich stawiany jako wzór. Komentujący bieżące tematy polityczne. Nierzadko wyrażający ostre sądy. Jak to ocenić?
– No właśnie trudno to zrozumieć. Bo mamy do czynienia nie z jakimś menelem spod budki z piwem, kretynem, który nie potrafi zrozumieć konsekwencji swoich czynów, ale świetnym dziennikarzem, człowiekiem, który takie sprawy doskonale powinien rozumieć. Wiedzieć, że robiąc coś takiego, stanowi zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Zawsze robił wrażenie człowieka, który ma w głowie poukładane. Jeżeli ma aż takie deficyty wyobraźni, mogę mu tylko współczuć. Nie ma tu żadnego usprawiedliwienia.
Rozmawiał Przemysław Harczuk