Skupili się zapewne przede wszystkim na jego powieściach science fiction pisanych pod koniec lat 80. To książki o manipulacji, kłamstwie, sztucznym budowaniu ludzkich emocji, wszędobylskiej nachalnej propagandzie. Tworzeniu nowego człowieka, takiego, który nic nie rozumie z otaczającej go rzeczywistości i jest bezwolnym instrumentem władzy, kochającym, gdy ta każe, i nienawidzącym, gdy każe. Co prawda zmarły pisarz nie do końca pochwalał tego rodzaju praktyki, ale inteligentny czytelnik, a o brak intelektu nigdy Tuska nie posądzałem, sam potrafi wyciągnąć z książek to, co dla niego wartościowe.
Nieco gorzej jest już chyba jednak z Tuska następczynią. Pomysł, według którego będzie ona osobą kompletnie za nic nieodpowiadającą, będzie pokazywać się tylko w święta i przy okazji różnych exposé i opowiadać, jak jest super, nie wypalił. Okazało się, że ludzie jednak nie są aż tak głupi. Są w stanie powiązać fakt, że lekarze nie mogą się dogadać z ministrem, z szefową tego ministra - czyli właśnie Ewą Kopacz. Sławomir Jastrzębowski niedawno dowodził na tych łamach, że - jak mawiają - "pić to trzeba umić". Otóż manipulować też trzeba umić i jakkolwiek by to męskoszowinistycznie zabrzmiało - pani premier powinna więcej się uczyć od panów - Donalda Tuska lub Bronisława Komorowskiego.
Donald Tusk w pierwszej fazie konfliktu lekarzy z ministerstwem nie ukrywałby się, ale ostentacyjnie zwalał winę na Arłukowicza. A kiedy po tygodniu zamkniętych klinik, porozumienie wynegocjowane przez ministra zdrowia byłoby tuż-tuż, na chwilę przed jego podpisaniem włączyłby się i triumfalnie ogłosił, że oto on musiał zainterweniować i dzięki temu mamy sukces. W ten sposób zostaje się prezydentem Europy.
Tak więc przed panią premier jeszcze sporo nauki. A jeśli chce się gruntownie douczyć, to warto zajrzeć po instrukcje do powieści świętej już pamięci Edmunda Wnuka-Lipińskiego, z których tego, jak rządzić, uczył się Donald Tusk.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail