Opinie. Leszek Miller: Pióro z zegarkiem

2014-01-07 3:00

Bez wątpienia Platforma Obywatelska znacząco ubogaciła miniony rok nowymi aferami, skandalami i skandalikami.

5 milionów złotych to łapówkarski rekord roku. Tyle miał przyjąć b. dyrektor Centrum Projektów Informatycznych MSWiA za ustawianie przetargów. W tej aferze tkwią po uszy także szefowa pionu zamówień w MSZ oraz wiceprezes GUS. Jeśli ktoś myśli, że rząd się tym przejął, to jest w błędzie. A przecież nie chodzi o pierwszych lepszych urzędników gminnych, tylko wysokich rangą urzędników ważnych instytucji państwowych.

Za to afery taśmowej nie dało się już nie zauważyć - w końcu nagrywani mówili rzeczy, o których nie słyszy się publicznie. Szef MSW i prezes NBP ustalali reguły gry pieniężnej między rządem a bankiem centralnym - przedmiotem targu były zmiany w składzie Rady Ministrów, zaś min. Sienkiewicz wygłosił sentencję, która przejdzie do annałów polityki i tradycji językowej jako swego rodzaju aforyzm ilustrujący stan państwa za rządów PO-PSL: "ch.. d. i kamieni kupa".

Z kolei najzabawniejszym politykiem PO w mijającym roku okazał się Jacek Protasiewicz. Jego polska dusza "zawyła z wściekłości", gdy na niemieckim lotnisku usłyszał "raus". Z godnie podniesioną głową (choć na miękkich nogach) rzucił w twarz Niemcom - celnikom i policjantom - Heil Hitler i zalecił im denazyfikację umysłów. Zapewnił, że nie używał przy tym rąk ani nóg, "tylko ust", że nie miał broni w bokserkach, co sprawdzono i że doskonale wszystko pamięta, bo wypił tylko dwie butelki ("buteleczki") czerwonego wina do mięsa.

To zaledwie skromna część ubiegłorocznych osiągnięć PO. Były też przecież dziwne, choć wolne wybory samorządowe, a także absolutnie wyjątkowy przypadek ministra-marszałka Sikorskiego, który nie schodzi z czołówek gazet. A to za kilometrówki, co wyjaśnia prokuratura, a to za wysyłanie swych mów ambasadorowi W. Brytanii do prewencyjnej kontroli. Podobno językowej.

A konflikt w służbie zdrowia? Też przecież nie spadł z nieba. Jego źródła tkwią w ortodoksyjnie liberalnej polityce uprawianej przez rząd PO-PSL, który otworzył drzwi do prywatyzacji służby zdrowia, uznając, że w gospodarce rynkowej zdrowie jest towarem, a szpital fabryką. Już posłanka Sawicka uprzedzała agenta Tomka, że "biznesy na służbie zdrowia będą robione" i się sprawdziło. Pani premier ma w tym swój udział. To ona jako minister zdrowia firmowała ustawy, które powodują, że system ochrony zdrowia bardziej zajmuje się wykonywaniem procedur medycznych, niż leczeniem, to ona podpisywała swego czasu porozumienie polityczne z Porozumieniem Zielonogórskim, które niegdyś było przydatne w walce politycznej na użytek PO, a teraz gryzie rękę, która je wykarmiła.

Dlaczego więc wszystko to odbywa się bez poważniejszych konsekwencji dla rządzących? Nie tylko dlatego, że utrzymuje się strach przed PiS-em, ale ponieważ ten rząd, jak żaden przed nim (poza rządem Hanny Suchockiej), nie cieszył się taką pobłażliwością wielu mediów. Media lubią ten rząd i nic im nie przeszkadza. Przykładem znana dziennikarka, która bez skrępowania wzięła udział w urodzinach Sławomira Nowaka dopiero co skazanego za oszustwa w poselskich oświadczeniach majątkowych. Kiedyś dla skutecznego sprawowania władzy niezbędny był sojuszu tronu z ołtarzem, dziś poręczny jest sojusz pióra z zegarkiem.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail