- Byłem święcie przekonany, że uda się wywalczyć II turę. Nie liczyłem na jakieś spektakularne zwycięstwo Wojciecha Olejniczaka, ale wierzyłem, że jest szansa na dobry wynik. Wojciech Olejniczak był najwcześniej, bo prawie rok temu, zgłoszonym kandydatem na prezydenta. Ten czas został zmarnowany, na początku nie było żadnej aktywności z jego strony - grzmiał lider SLD.
Nic więc dziwnego, że Olejniczak, który zdobył zaledwie 13 proc. głosów, woli schodzić mu z drogi i zamiast w siedzibie partii przesiaduje po knajpach. Ostatnio spotkaliśmy go w jednym z ekskluzywnych warszawskich lokali, gdzie wyraźnie strapiony wyborczą porażkę zapijał wyśmienitym winem. Klęska w stolicy oznacza dla niego powrót na wygnanie do Europarlamentu. I pensję po 30 tys. zł miesięcznie, przez kolejne cztery lata...