Mężczyźni słownie zaatakowali Adama Michnika w Sądzie Rejonowym w Warszawie. Naczelny "GW" został osaczony przez grupkę zacietrzewionych młodzieńców. Mężczyźni w chamski sposób zwracali się do Michnika, z bliska nagrywali go też kamerą. "Kto musi zatwierdzać u pana jakiekolwiek artykuły?", co powiesz o polskiej sprawiedliwości?", "dobrze jest ludzi oczerniać?", "czy sprawia przyjemność oczernianie ludzi w prasie" - takie słowa padły z ust prawicowych aktywistów. Oburzenie atakiem na Michnika wyrazili nawet dziennikarze znajdujący się po przeciwnej stronie barykady. Nie wytrzymał m.in Bronisław Wildstein.
ZOBACZ TEŻ: OGÓREK NABIJA SIĘ Z UBRANIA MICHNIKA
"Grupa napastników często zwraca się do Michnika per ty. Kto ich do tego upoważnił? – To moralny degenerat – pokrzykują nad nim. Jakie jest usprawiedliwienie dla tego typu postępowania?" - pyta na łamach portalu wPolityce.pl oburzony były prezes TVP. "Czytam, że byli to dziennikarze, którzy 'zadawali niewygodne pytania', że naczelny 'Wyborczej' 'znalazł się w ogniu pytań'. Przepraszam, nie każdy, kto zaopatrzy się w kamerę, staje się z tego powodu dziennikarzem. Czy dziennikarskie pytania brzmią: 'dobrze jest ludzi oczerniać?'; 'sprawia przyjemność?'; 'czemu się zachowujesz jakoś tak?'. To ma być owo dziennikarskie przesłuchanie?" - denerwuje się Wildstein.