Rafał Woś

i

Autor: Marek Kudelski

O to martwią się Polacy. Smutne refleksje. "Woś populi"

2022-02-01 5:37

"Ale niestety. Nie będzie nam dane być poklepanym po plecach. Rolę już zostały rozdane. Bruksela nie ukrywa, że nie akceptuje posunięć polskiego rządu. Początkowo jeszcze się jakoś krygowali. Ale mniej więcej od dwóch lat nikt już nawet w Komisji (a jeszcze bardziej w Europarlamencie) specjalnie nie udaje, że trwa oczekiwanie na zmianę władzy w Warszawie. Bruksela oczekuje, że najpóźniej w wyborach 2023 Polacy ”pójdą po rozum do głowy” i wybiorą tych, co trzeba" - napisał w swoim najnowszym felietonie Rafał Woś.

Z Unią będzie szorstko

Liczycie, że w 2022 r. dojdzie do przełomu w relacjach Polski z Komisją Europejską? Niestety… nie dojdzie. Próba sił potrwa aż do polskich wyborów parlamentarnych w 2023 r. 

Wielu Polaków napięte relacje polskiego rządu z brukselskim establishmentem autentycznie martwią. Wiadomo. Milej by było nie mieć zablokowanych pieniędzy z unijnego funduszu pocovidowej odbudowy. A także nie być ciągle wytykanym palcami za zmiany w systemie sądownictwa. Ani nie robić wiecznie za „czarnego (nomen omen) luda”, który za wolno odchodzi od węgla. Zwłaszcza że mamy z Unią wiele ważnych spraw do dogadania. Ot, pierwszy z brzegu. Właśnie ruszają negocjacje kluczowego programu Fit for 55 – czyli pakietu klimatycznego, którym Komisja Europejska chce pokazać sobie i reszcie świata, że Unia jest ekologicznym prymusem. I da przykład całej kuli ziemskiej, jak należy ratować planetę. Jednocześnie od kształtu tego pakietu zależą nie mniej niż więcej tylko nasze polskie ceny energii elektrycznej. Chciałoby się wynegocjować to dla nas dobrze. A i jeszcze mieć wrażenie, że idziemy z tą Unią ręka w rękę. Że nas lubią, cenią i potrzebują. 

Ale niestety. Nie będzie nam dane być poklepanym po plecach. Rolę już zostały rozdane. Bruksela nie ukrywa, że nie akceptuje posunięć polskiego rządu. Początkowo jeszcze się jakoś krygowali. Ale mniej więcej od dwóch lat nikt już nawet w Komisji (a jeszcze bardziej w Europarlamencie) specjalnie nie udaje, że trwa oczekiwanie na zmianę władzy w Warszawie. Bruksela oczekuje, że najpóźniej w wyborach 2023 Polacy ”pójdą po rozum do głowy” i wybiorą tych, co trzeba. Wtedy wszystko się ułoży. Pieniądze zostaną odblokowane, a eurotrybunały spojrzą łaskawszym okiem i z większym zrozumieniem. 

Ciekawe pytanie brzmi: co się stanie, jeśli Polki i Polacy w demokratycznym głosowaniu dojdą kolejny raz do innych wniosków niż euroestabliszment? Co wtedy? Prawdopodobnie wówczas będzie musiało nastąpić po stronie Brukseli jakieś przewartościowanie. Może wreszcie unijne elity uznają Polskę za normalny kraj, któremu wolno podejmować suwerenne decyzje dotyczące swojego politycznego losu. 

To jednak najwcześniej za półtora roku. A do tamtej pory będzie tak, jak jest. Czyli oschle, oficjalnie i bardzo, bardzo szorstko. Bo próba ognia polskiej suwerenności trwa. I jeszcze potrwa. 

Express Biedrzyckiej - gen. Waldemar Skrzypczak: Wojna nie skończy się na Ukrainie