Bo dla tych dwóch panów 3,3 miliarda to drobiazg, nad którym nie trzeba się specjalnie pochylać. Co z tego, że to więcej niż 1 procent przychodów do budżetu w 2014 roku, co z tego, że to więcej niż budżet Ministerstwa Kultury (niemal 3 mld zł) albo prawie tyle, ile mamy uzyskać z prywatyzacji (3,7 mld zł).
Ci dwaj na prestiżowych stanowiskach mieli dopilnować, by już w 2015 roku zaczęła w Polsce obowiązywać ustawa mająca ukrócić wyprowadzanie zysków przez firmy działające w Polsce do rajów podatkowych. By tak się stało, wystarczyło opublikować w Monitorze Polskim ustawę, którą 17 września podpisał prezydent. Tak się nie stało i dlatego, zgodnie z przepisami (vacatio legis), ustawa nie zacznie obowiązywać.
Wulgarne pytanie, kto za tym stoi, samo ciśnie się na usta i nie wystarczy za odpowiedź zapewnienie prezesa Berka, że nikt "intencjonalnie" nie przyczynił się do tego "przypadkowego" opóźnienia. I nie wystarczy zapewnienie ministra Szczurka, że znajdzie sposób, by obejść przepisy i wprowadzić ustawę na czas, bo to prawdopodobnie niekonstytucyjne.
Politycznie odpowiada minister, operacyjnie prezes, a kto naprawdę? To musi nam wyjaśnić CBA? Bo chyba nawet matczyne serce premier Kopacz w takie przypadki nie wierzy...
Zobacz też: Historyczna chwila! Tusk i Kaczyński podali sobie ręce na zgodę!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail