Myślę, że ma rację. Trudno spodziewać się paraliżujących kraj strajków z powodu pomostówek. Zostawiając na boku problem konfliktu interesów między związkami zawodowymi, które przywilejów żądają, a władzą, która musi na nie znaleźć pieniądze, zastanówmy się nad fenomenem "nowego" Tuska.
Przez miniony rok nie mogłem się pozbyć wrażenia, że premier ucieka od rozwiązań i podejmowania decyzji. Zresztą wytykano mu to publicznie, sugerując, że w ten sposób chce dotrwać do wyborów prezydenckich, nie niszcząc drastycznymi decyzjami wysokiej popularności. Zdaje się jednak, że wizerunek premiera zaczął ulegać publicznej erozji, bo uciekanie od decyzji to też decyzja. Zmęczeni uśmiechami ludzie oczekiwali działania. Miłościwy władca sprawdza się bowiem w czasach dobrobytu, a Polska nie jest w tym punkcie historii. Nowy, twardy Tusk może zrobić dla kraju dużo więcej, niż czołgać się do prezydentury. Tylko czy nowy Tusk jest trwały?