Hubert Biskupski: Nieważne, co mówią, ważne, co robią

2012-04-02 4:20

Podczas debaty nad referendum emerytalnym premier w dość emocjonalnej wypowiedzi zasugerował, że przewodniczący Solidarności jest pętakiem. No i rozpętało się piekło. Jak śmiał obrazić ponad dwa miliony ludzi?! Jak go ukarać?! Czy wystarczy komisja etyki, czy może coś bardziej surowego?!

Jedna wypowiedź i setki komentarzy. A potem komentarzy do komentarzy i komentarzy do komentarzy, które były komentarzami. Niestety, tak w olbrzymiej większości wypadków wygląda polska polityka. Jałowa gadanina.

W II RP posłowie przynosili na obrady trąbki, piszczałki, a czasem nawet pistolety. Podczas uchwalania konstytucji marcowej i reformy rolnej dochodziło do regularnych bijatyk i straż marszałkowska musiała interweniować na sali obrad. Padały też epitety, których w Sejmie III RP jeszcze nie słyszano. W 1929 r. Józef Piłsudski powiedział do marszałka Ignacego Daszyńskiego "stary dureń". Ale te awantury i pyskówki nie stanowiły kwintesencji życia ówczesnych polityków, czego nie można powiedzieć o obecnych.

Piątkowe słowa premiera mnie nie oburzają, tym bardziej że przeprosił, a Piotr Duda przeprosiny przyjął. Nie oburza mnie ostry język Stefana Niesiołowskiego i niewybredne ataki Jarosława Kaczyńskiego. To są tylko słowa, często bez znaczenia.

W sprawie podniesienia wieku emerytalnego zasługujemy na uczciwe wyjaśnienia i dokładne wyliczenia. Chciałbym poznać szacunki ministra finansów i to, skąd się wzięła liczba 67. Dlaczego nie 68 albo 66? Niestety, zamiast wyliczeń i argumentów wciska mi się kiepską propagandę. I to mnie oburza.