Nieszczęście w szczęściu

2010-07-02 4:00

Przed nami trudny wybór miedzy szczęściem w nieszczęściu a nieszczęściem w szczęściu. Między jednym i drugim, wbrew pozorom, jest zasadnicza różnica, o czym przekonamy się już w niedzielę. Tego dnia powodzianie przeżyją szczęście w nieszczęściu, bo Jurek Owsiak będzie zbierał dla nich pieniądze.

Pomyślmy, jakież to szczęście! Gdyby wybory odbyły się w normalnym trybie jesienią, to stałoby się nieszczęście. Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrałaby dopiero w październiku, dla zalanych wiosną.

Na szczęście w niedzielę przyleci do Krakowa na zjazd ministrów Hillary Clinton. Była pierwsza dama będzie miała okazję spotkać się z byłym hrabią Komorowskim, a może byłym niezwyciężonym marszałkiem. I to ogromne szczęście kandydata na głowę państwa (nie moją) w nieszczęściu. Otóż na Wawelu leży, jak sam zauważył, "świeżo pochowany prezydent". MSZ dwoi się i troi, by ukryć to przed sekretarz stanu USA. Złożenie kwiatów na grobach Lecha i Marii Kaczyńskich przez Clinton mogłoby naruszyć ciszę wybiórczą. Poznańska "Naszość" rozwiązałaby ten problem, doprowadzając Clinton do Wawelu w pokrowcu. Media byłyby bezradne. Ułatwiłoby to oddanie czci tragicznie zmarłym i pozwoliło uszanować ciszę.

PO w swej hojności całą ciszę wybiórczą oddała w niedzielę PiS-owi. I dla skromnych platformersów ciszy już nie starczyło. Każdy, kto chce, by w Polsce było więcej szczęścia i pokoju, może razem z Owsiakiem postawić tamę reakcyjnej opozycji. Takie przesłanie zawiera wywiad premiera Tuska w "Polityce", pod wstrząsającym tytułem: "Tam gdzie strach, tam PiS". Rodzi się pytanie: kto jest tam, gdzie jest głupota? Tam są urolodzy, którzy pytają premiera: Może państwo zbyt zlało się w trakcie wszystkich posmoleńskich uroczystości z kościołem?

Czuję w pytaniu geniusz Janiny Paradowskiej, niezależnej dziennikarki. Państwo zlało się, o czym pisał wielokrotnie gen. Petelicki. Ale zlało się tuż po katastrofie smoleńskiej. Zwłaszcza gdy Tusk zlał się z Putinem i oddał śledztwo Rosji. Tusk, jak to Donald, jest silny wobec słabych, słaby wobec silnych. I to jest nasze nieszczęście w szczęściu innych. To, co zdarzyło się po tragedii, w której zginął prezydent, było i jest największą kompromitacją naszego państwa.

W czasie środowej debaty Kaczyński - Komorowski było widać, że znów mamy ten sam wybór: miedzy szczęściem w nieszczęściu i nieszczęściem w szczęściu. Podrygujący i potrząsający rękami Komorowski przypominał Jożina z Bażin. Nawet melodia wypowiedzi była oryginalnie fałszywa, jak w czeskim przeboju. Komorowski to doprawdy wybór nieszczęścia w szczęściu, jakie ma przynieść 500 spokojnych dni z Tuskiem. Na szczęście mamy jeszcze inny wybór po nieszczęściach, które nas dotknęły. Z tych dwóch propozycji wolę wybrać szczęście w nieszczęściu niż nieszczęście w szczęściu.