„Super Express”: - Jak ocenia pan expose premiera Morawieckiego?
Jan Ordyński: - Na trójkę. Premier je zaliczył i tyle.
Co było w nim najlepsze?
- Pozytywnie odebrałem apel premiera o umiar w polityce, o spokój i wspólne działanie. Apelował o to także Jarosław Kaczyński. Gdyby to się ziściło to oznaczałoby, że te skłócone obozy polityczne są w stanie ze sobą współpracować. Nie mam tu wielkich nadziei na zmianę obyczajów, ale może jednak wynik wyborów do Senatu coś politykom PiS powiedział? Może władza nie czuje się już aż tak pewnie? W poprzedniej kadencji tego nie było.
- Co było najgorsze?
- Niestety brak konkretów. Premier nie odniósł się także do wielu poprzednich obietnic, które składał, jak konkretnej liczby tanich mieszkań socjalnych, elektrycznych samochodów. Problemem jest wciąż służba zdrowia, która ma oczywiście wieloletnie problemy nie wynikające tylko z winy PiS. Zapowiedziano wzrost wydatków i dobrze, ale na pozytywny zwrot w tej dziedzinie będziemy czekali jednak latami. Brakuje lekarzy, brakuje pielęgniarek, a kształcenie tych ludzi to nie jest tylko sama szkoła, ale praktyka, wiele lat… Jest też sprawa wymiaru sprawiedliwości.
- Było o tym niewiele...
- Prawie nic. Premier nie odniósł się do tego, co PiS nazywa reformą, a oczywiście żadną reformą nie jest. Zwłaszcza w dniu orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej powinno być o tym coś więcej. Tam jest problem rządu ze Zbigniewem Ziobrą. Tak w tzw. IV RP jak i teraz rządowi PiS byłoby bez Ziobry łatwiej, bez jego ludzi w ministerstwie sprawiedliwości, ale oczywiście ze względów politycznych tak się nie stało. W takiej sytuacji nie spodziewam się tu niczego dobrego, niezależnie od tego czy premier o tym wspomniał, czy przemilczał.