"Super Express": - Stefan Niesiołowski nie wierzy, że w Polsce problem niedożywienia najmłodszych dzieci ma niemal patologiczną skalę. Dla niego sprawa zaczyna się wtedy, gdy je się szczaw z nasypów. Jak pani odbiera te słowa?
Janina Ochojska: - Chciałabym zwrócić uwagę pana posła na raport UNICEF mówiący o ubóstwie wśród dzieci w krajach rozwiniętych. Polska znajduje się wśród państw, które mają największy współczynnik deprywacji najmłodszych obywateli. 20 proc. z nich nie ma dostępu do dwóch lub więcej posiłków dziennie. Aby wypowiadać się w sprawie niedożywienia dzieci, trzeba zapoznać się z takimi danymi.
- Problem, wbrew temu, co twierdzi poseł Niesiołowski, nie jest marginalny?
- Absolutnie. W tej zatrważającej statystyce równamy do Bułgarii i Rumunii, czyli najbiedniejszych krajów UE. Według naszych badań aż ok. 1,5 mln dzieci powinno być w Polsce objętych programem dożywiania i do tego 130 tys. nie otrzymuje tu żadnej pomocy, choć jej potrzebują.
- Przerażające liczby.
- Przerażające są też konsekwencje niedożywienia. Przecież dziecko w okresie wzrostu potrzebuje zrównoważonej i urozmaiconej diety. Wszelkie braki w niej przekładają się na problemy w rozwoju nie tylko fizycznym, lecz także umysłowym. Mając taką skalę biedy i niedożywienia, pracujemy na bardzo słabe społeczeństwo, które w przyszłości będzie się borykać z kłopotami zdrowotnymi, kreującymi ogromne koszty dla państwa. Jak zawsze, lepiej zapobiegać, niż leczyć.
- Co o tym mogą wiedzieć politycy, z których ogromna liczba nigdy nie przepracowała dnia w normalnej pracy i nie ma pojęcia o problemach zwykłych ludzi?
- Faktycznie, dostrzegają tylko wycinek rzeczywistości. Bardzo byłabym wdzięczna, gdyby politycy złożyli się na sfinansowanie programu, na który szukamy pieniędzy, a który ma stworzyć mapę niedożywienia w Polsce. Dziś nie wiemy dokładnie, gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna. Bazujemy na szacunkowych danych. Potrzebne są dokładne informacje, aby z niedożywieniem walczyć skutecznie.
Janina Ochojska
Prezes Polskiej Akcji Humanitarnej