W Internecie drwiono, że specjalistyczne materiały terrorystyczne to stara komórka, jakieś bateryjki i kabelki, które każdy może kupić na Allegro. A zdjęcia wybuchów nie były sprzed 11 listopada 2012, ale sprzed 11 lat. Tylko Brunonowi K. nie pozwolono tak jak Beacie Sawickiej - innej ofierze prowokacji - wypłakać się przed kamerami.
Ale skoro już jesteśmy przy 11 listopada. Załóżmy, że Polacy do dziś nie zostali poinformowani o prawdziwym przebiegu prezydenckiego marszu. Że na ulicach Warszawy Bronisław Komorowski zorganizował prywatną konkurencyjną imprezę wobec Marszu Niepodległości. Że dodatkowo głowa państwa była zmęczona, a jeszcze bardziej zmęczony był szef sztabu gen. Mieczysław Cieniuch. Na domiar złego tych dwóch panów zmuszało innych uczestników wycieczki, aby szli nie po chodniku, ale zmienili kurs i ścieżkę i zeszli na jezdnię. I wbrew przepisom podchodzili do mieszkańców na niebezpieczną odległość i im machali. Naprawdę nie zauważyli państwo tego? Przecież Komorowski i Cieniuch byli tak powiedzmy rozradowani, że pomylili Piłsudskiego z Dmowskim i składali kwiaty pod pomnikiem tego ostatniego. Tylko mgły zabrakło. Oczywiście to wszystko nieprawda, ale przecież w Polsce można ostatnio wymyślić każdą bzdurę i dzięki usłużnym mediom sączyć ten kłamliwy jad publiczności. Jest tylko jeden warunek - bzdura musi uderzać w opozycję, nigdy odwrotnie. Pojawiają się inne pytania. Czy z zamachem na Komorowskiego, Tuska i parlament (z wyłączeniem posłów PiS) miały związek materiały wybuchowe przemycane Bugiem? W pakunku, który wyłowiono nocą z 25 na 26 czerwca we Włodawie, znaleziono trotyl, zapalniki, telefony komórkowe. Na tym nie koniec. Pod Trzebieszowem rolnik na łące znalazł pistolety pochodzące z przerzutu zza wschodniej granicy. Czy miały trafić w ręce Brunona K.? Tak jak tablice rejestracyjne zaczynające się od liter WSI Ale to nie żarty. Dziennikarzy, którzy powątpiewają w zamach Brunona K., a szerzej propagandę sukcesu władzy zwalnia się z pracy. Przykładem koledzy z "Uważam Rze".