Nie musicie nas kochać

2010-12-04 3:00

Rosyjski publicysta przed wizytą prezydenta Miedwiediewa

"Super Express": - Rosyjski ambasador w Polsce stwierdził, że wizyta prezydenta Miedwiediewa otworzy nowy rozdział w stosunkach polsko-rosyjskich. Pan też spodziewa się przełomu?

Władimir Kirianow: - To będzie przełom. Już samo to, że po raz pierwszy od wielu lat prezydent Rosji złoży wizytę w Polsce jest ewidentnie przełomowe.

- Dlaczego sama wizyta głowy państwa ma być przełomem? Nie jesteśmy w stanie wojny, a tak długo żaden z prezydentów się do niej nie kwapił...

- Tak naprawdę nie było politycznej woli, żeby go zaprosić. Demonstracyjnie podkreślano, że polski prezydent nie spotka się z Władimirem Putinem. Wiele zmieniło podejście nowego polskiego prezydenta i rządu względem Rosji. Przyjęli inny kierunek w relacjach z naszym krajem. I to im przypisujemy ocieplenie polityczne z Polską. Rosja na takie ocieplenie była zawsze gotowa.

- Chyba nie zawsze. Rosyjskim władzom nie podobało się zaangażowanie Polski w pomarańczową rewolucję na Ukrainie. A także w wojnę w Gruzji w 2008 roku.

- Nie podobało się. W sensie geopolitycznym Warszawa zawsze otwarcie walczyła z Moskwą. Poprzedni rząd i prezydent Polski próbowali wręcz budować w Gruzji i na Ukrainie swoje wpływy i przebudować całą Europę. I nie ma w tym niczego dziwnego, że Rosji to się nie podobało. Dla nas Ukraina czy Gruzja to dawne części naszego wspólnego państwa. Każdy Rosjanin ma tam jakąś rodzinę. Jesteśmy z tymi krajami bardzo związani. Odciąganie obu państw od Rosji jest po prostu bolesne.

- Relacje polsko-rosyjskie zawsze miały dwa wymiary. Międzyludzki, który zawsze był dobry, oraz polityczny, który zazwyczaj był daleki od normy. Czy szansa, by w tych dwóch wymiarach osiągnąć podobny stan jest realna czy to chwilowa zmiana?

- Wzajemny stosunek Polaków do Rosjan zawsze był dobry i nigdy nie podlegało wątpliwości, że jako ludzie potrafimy świetnie się porozumieć. Sam pamiętam, jak w latach 70. przyjeżdżałem do Polski i nie spotykałem się z wrogością. Jeśli chodzi o klasę polityczną i media, to w Polsce po 1989 r. zawsze dominowała nagonka na Rosję. Zarzucano nam brak demokracji, imperializm... W Moskwie zawsze patrzono na takie opinie ze zdziwieniem. I zawsze było tak, że naprawy wymagały tylko relacje na górze. I oba narody na to czekały.

- Czy wizyta prezydenta Miedwiediewa w Polsce budzi duże zainteresowanie w Rosji?

- Trzeba przyznać, że nie. Emocje są mniejsze. Dla Rosjan ta wizyta to po prostu powrót do normalności. Nie chodzi nam o to, żeby Polska kochała Rosję tak jak kocha Amerykę. Zależy nam, żeby nasze relacje były normalne. To wystarczy. Dotychczas sytuacja wyglądała właśnie tak, jakby nasze kraje były w stanie wojny. To zdumiewające, że przywódcy mogli się spotykać tylko na neutralnym terenie. Z żadnym innym krajem Rosja nie ma takich stosunków i mam nadzieję, że to się zmieni.

- Prezydenci nie będą się bali trudnych spraw?

- Chodzi o to, że dla Rosji w relacjach z Polską nie ma trudnych spraw. To po polskiej stronie pojawiają się jakieś pretensje. Sama kwestia Katynia, która wydaje się najbardziej niepokoić Polaków, jest dla Rosjan zamknięta. Uznano, że to była zbrodnia, odpowiedzialność przypisano Stalinowi i to powinno zakończyć sprawę. Powinniśmy zostawić ją historykom, a w relacjach polsko-rosyjskich nie poruszać się wokół symboliki.

Władimir Kirianow

Publicysta i korespondent rosyjskiego tygodnika "Argumenty i fakty"