Kamila Biedrzycka: Czy tarcze antykryzysowe pomagają polskim przedsiębiorcom?
Leszek Balcerowicz: To zależy, czy pomoc dociera do przedsiębiorstw, które powinny utrzymać się na rynku, a z powodu epidemii jest im trudno. Skala polskich tarcz jest jedną z największych w Europie, ale konsekwencją będzie zwiększenie deficytu, większe niż w innych krajach UE. Są cztery sposoby wyjścia z deficytu. Pierwszym jest przyspieszenie gospodarki, ale ten jeden sposób nie wystarczy. Przed pandemią PiS spowodował szkody swoją polityką: inwestycje prywatne obniżyły się do niespotykanego poziomu, a państwowe projekty jak CPK i przekop Mierzei Wiślanej to wpychanie miliardów w błoto. Drugi sposób to ograniczenie wydatków, a trzeci to wzrost podatków. Czwarty - zwiększenie długu publicznego. Politycy, którzy coś obiecują, powinni usłyszeń pytanie – jak chcą to sfinansować.
Prezes NBP mówi, że mamy dużo gotówki. Premier Morawiecki ukrywa prawdziwy stan państwa?
Oni nie mogą oszukiwać sprawozdawczości do UE. Statystyki międzynarodowe mówią, że deficyt w tym roku wyniesie od 5 do 10 proc. To oznacza, że dług publiczny przekroczy konstytucyjną granicę 60 groszy. To niebezpieczne, bo nie mamy kondycji Niemiec ani opinii USA. Jesteśmy bliżej Grecji niż Niemiec, zwłaszcza jeśli chodzi o olbrzymi populizm. W Grecji doszło do katastrofy ekonomicznej ponieważ rozdawano pieniądze. To, co rozdaje Andrzej Duda to jest greckie rozwiązanie. W wykonaniu prezydenta mamy kombinację grecko-białoruską, bo dochodzi jeszcze duży udział państwa w gospodarce.
Grozi nam bankructwo?
Bankructwo polega na tym, że przestaje się spłacać długi. Szkody biorą się stąd, że nowe długi są coraz droższe, więc jest mniej pieniędzy na inne rzeczy. Nie mamy dolara ani euro. Chwiejność finansów publicznych na pewno odbije się na kondycji złotego. Jeśli złe rządy finansują dług to biorą pieniądze z banków. Bankom bardziej opłaca się finansować deficyt niż kredyty dla firm.
To jak powinno pomagać się ludziom?
Nie powinno pytać się „jak”, ale „na jaką skalę”. Brakuje dyskusji na ten temat. Zgadzam się z jednym celem. Jeśli gospodarka doznaje wstrząsów to akceptujemy mniejsze podatki. To mniej obciąża budżet niż tarcze. Kto za tarcze zapłaci? My zapłacimy, na czele z ludźmi pracującymi. Programy kandydatów są kierowane do osób, które liczą na rozdawnictwo. Brakuje obywateli, którzy rozumieliby, że większe wydatki to większe koszty.
Ale przeciętny człowiek chce dostać 500 zł i nie zastanawia się nad skutkami.
Tak większość nie uważa. Jeżeli Andrzej Duda obiecuje 15. emeryturę to posługuje się najgorszą demagogią Grecji. Ten kraj w latach 70. miał rozsądną politykę gospodarczą, ale później została zepsuta przez populistów.
Jak wybrać z groźnej sytuacji?
Trzeba zasadniczo zmienić politykę PiS. Mamy niskie inwestycje i niszczenie państwa. Jeśli mamy chaotyczną legislację to ludzie boją się inwestować. Z drugie strony mamy nacjonalizację firm. To szkodzi uczciwej polityce, bo jest więcej miejsc dla swoich działaczy. Mamy przez to do czynienia z odradzaniem się partyjnej nomenklatury. Banki podlegają politykom, więc kredyt płynie do oligarchów i innych firm państwowych, ze stratą dla gospodarki i dla ludzi. Trzeba zmienić niszczycielską politykę, bo z nią nie mamy dobrych perspektyw.
Czym grożą nowe programy socjalne?
Będą podwyższane podatki albo zmniejszane wydatki. To jest wybór, arytmetyka. Część polityków udaje, że ich te prawa nie obowiązują. Tylko rosnąca gospodarka sprzyja wzrostowi dochodów pracowników, ale także osób, które nie pracują. Emeryci dostają pieniądze wpłacane przez pracujących. Jeśli będzie mniej pracujących, pojawi się problem wypłacalności. Nie ma nic gorszego od polityków bez skrupułów, opowiadających ogłupiające bajki.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup gazetę