Niezbyt często zgadzam się z Donaldem Tuskiem, ale też uważam, że opcja o której pisał także „Super Express” - Władysław Kosiniak-Kamysz jako wspólny kandydat opozycji - była jedyną, która mogła zagrozić Andrzejowi Dudzie. Dla Platformy była to jednak opcja równie śmiertelna, jak trwanie przy Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. Dziś największa partia opozycyjna musi myśleć nie o przyszłych zaszczytach, ale o tym, żeby nie rozdziobały jej ludowe i lewicowe kruki i wrony.
Kandydatura Trzaskowskiego ratuje PO, ale kreuje mnóstwo problemów. Po pierwsze trzeba teraz przekonać, że wmawianie ludziom, że pani Kidawa-Błońska to najlepszy premier i prezydent, nie było wyborczym kłamstwem. W końcu tak, jak pogrążała Platformę, mogła pogrążać za kilka miesięcy całą Polskę. Skoro jeszcze przed chwilą była lepszą opcją niż Trzaskowski, to jak myśleć o jego kandydaturze teraz? Po drugie sięgnięcie po kogoś sprawującego jeden z ostatnich, istotnych urzędów w rękach PO to trochę sygnał rozpaczliwy. To niemal oficjalne przyznanie się do tego, że największa partia opozycyjna ma zatrważająco krótką ławkę osób bez dwóch lewych rąk i z głową na karku.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
Rafałowi Trzaskowskiemu nie będzie łatwo. Ma za sobą na razie niezbyt udaną prezydenturę. Jakieś tajemnicze, cholernie drogie strefy relaksu, zamiast inwestycji, o które mieszkańcy proszą od lat. Jakieś rekordowe (chyba nawet w skali globu) wyrzuty szamba do Wisły. Zagęszczanie pasażerów w komunikacji miejskiej, kiedy w dobie epidemii trzeba było czynić odwrotnie itd…
W Warszawie nie ma to znaczenia. Generalizując, tutejsi wyborcy poprą nawet nadmuchiwaną, warszawską Syrenkę, jeżeli po drugiej stronie będzie kandydat PiS. Tu „wystarczy być” z antyPiS.
W pozostałych regionach Polski to nie wystarczy. Znów generalizując – na południu i wschodzie za Platformą nie przepadają. Tym na północ od Warszawy, też zaoferować coś więcej, niż wielkomiejski sznyt podlany ściekami w Wiśle...