Prawo i Sprawiedliwość liczy na to, że znane nazwiska na pierwszych miejscach list przyciągną większą liczbę głosujących i zagwarantują wyborczy sukces. Wyborcy nie mogą mieć jednak pewności, że ci, na których zagłosują… mandat europosła przyjmą. Nieoficjalnie mówi się bowiem o tym, że poszczególni ministrowie dopiero po ogłoszeniu wyników wyborów zdecydują czy do Brukseli w ogóle pojadą. Taką strategię potwierdza w rozmowie z RMF FM minister środowiska. - (Ministrowie) będą mogli wybierać czy iść do europarlamentu i zrezygnować z rządu - mówi Henryk Kowalczyk. Dodaje jednocześnie, że wszelkie zmiany w rządzie nastąpią dopiero po wyborach 26 maja. Podobno nad wzięciem urlopu na czas kampanii zastanawia się szef MSWiA, Joachim Brudziński.
Przypomnijmy, że we wtorek Komitet Polityczny PiS zdecydował o najważniejszych miejscach na listach w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zajmują je m.in. szef MSWiA Joachim Brudziński, była premier Beata Szydło, minister edukacji Anna Zalewska, Jacek Saryusz-Wolski, Adam Bielan, Witold Waszczykowski, Elżbieta Kruk, Karol Karski, Tomasz Poręba, Zdzisław Krasnodębski, minister i Anna Fotyga. Do Parlamentu Europejskiego wybierają się także rzeczniczka PiS Beata Mazurek, wiceminister kultury Jarosław Sellin, Beata Kempa, wicemarszałek Senatu Maria Koc, rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska, wiceminister inwestycji i rozwoju Andżelika Możdżanowska (kiedyś PSL) czy wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.