Jako polityk dojrzały przyjmuję te wzniosłości ze zrozumieniem i pewną, powiedziałbym, nostalgiczną ironią. Jeśli się bowiem Jarosławowi Gawinowi zdaje, że jest pierwszy, to się myli. Wyprzedził go - i to o kilka lat - Marek Borowski, eseldowski marszałek Sejmu. On też wyrażał troskę o Polskę. Był bardzo podobnie zmartwiony stanem moralnym SLD oraz sposobem realizacji jego programu. Różnica jest taka, że Borowski grał już na budowanie własnej partii, a Gowin o nowej partii nic nie mówi. Przeciwnie - zapewnia, że PO nie zamierza opuścić. Obaj jednak dali wyraz rozczarowaniu w momencie, gdy partyjne kartki wyborcze miały wpadać do urn, co sprowadza ich troskę do walki o władzę. Borowski grał va banque - chodźcie ze mną - wołał, Gowin zaprasza tylko do dyskusji. Borowski miał jednak powody do tromtadracji - stało za nim murem dziesięciu sygnatariuszy słynnej uchwały "Dość złudzeń". Gowin na razie pokazał się z posłem Godsonem. Mimo upływu dziewięciu już lat partia Borowskiego nie powiększyła się znacznie, ale Gowin wydaje się wierzyć, że za Godsonem pójdą inni. Borowski nie ma już złudzeń, Gowin zdaje się ma.
Oba wyskoki - ten sprzed lat i ten współczesny - Gowina mają jeszcze jedną wspólną cechę: rozpoczęły erupcję partii. Mylą się bowiem ci, którzy uważają, że Tusk, ogłaszając szybką kampanię wewnątrz PO i szybko doprowadzając do nowych wyborów, opanuje sytuację. Gowin przegra, ale nikt ust mu nie zamknie. Wtórować mu będzie, oprócz posła Godsona - trudna sytuacja gospodarcza i nawarstwiające się skutki rządowego nicnierobienia. Bo Gowin ma oczywiście rację, że rząd PO daleko w tyle pozostawił swoje obietnice, ale rozpętywanie wewnętrznej walki o władzę w niełatwych okolicznościach zewnętrznych nie jest dobrym pomysłem. Niejako z góry skazuje bowiem PO na niepowodzenie wyborcze. Ludzie nie lubią partii zajętych sobą zamiast nimi. Jako lidera partii konkurencyjnej kłopoty PO oczywiście mnie nie martwią. Przeciwnie, już widać, że to SLD jest jedynym liczącym się gwarantem stawienia oporu prężącemu muskuły PiS-owi. A w tej sprawie żartów nie ma, o czym najlepiej świadczy wpis na Twitterze autorstwa znanego posła PiS Zbigniewa Girzyńskiego. Otóż ciesząc się ze zwycięstwa ich kandydata w wyborach na marszałka sejmiku podkarpackiego, napisał on: "Wczoraj Rybnik, dziś Podkarpacie, jutro cała Polska". Ten wpis daje do myślenia, jest bowiem parafrazą tekstu ulubionej piosenki Hitlerjugend. Jej refren brzmi: "Będziemy maszerować dalej/choć wszystko rozpada się na kawałki/bo dzisiaj należą do nas Niemcy/a jutro cały świat". Posłowi Girzyńskiemu nie mogło się tylko "tak chlapnąć", jest zawodowym historykiem. Jeśli PiS obejmie władzę, Polacy bardzo szybko przypomną sobie, co to jest IV RP.