Będą też konsekwencje personalne
Miało być skromnie, a jest na bogato. Rząd Donalda Tuska liczy 27 osób, to więcej niż liczył którykolwiek z rządów Prawa i Sprawiedliwości. Do tego dochodzi ponad 80 osobowa grupa wiceministrów. To bez wątpienia jedna z większych ekip rządowych w Unii Europejskiej, ale za kilka miesięcy ma być inaczej. - Na pewno po wyborach prezydenckich przedstawimy projekt, który będzie wymagał akceptacji nowego prezydenta, bo to będzie zmiana systemowa. Będziemy mieli nie jeden z największych rządów w Europie, tylko jeden z najmniejszych, jeśli chodzi o strukturę. Z tego tytułu będą też oczywiste konsekwencje personalne – zapowiada Donald Tusk. Okazuje się, że o planach szefa rządu nie wiedział nic lider koalicyjnej Polski 2050.
- Premier po 15 miesiącach funkcjonowania rządu ma prawo do oceny tego, jak efektywny jest mechanizm, który myśmy też zastali po PiS i weszliśmy w pewne buty, bo chcieliśmy od razu ruszyć ze zmianami w Polsce – mówił w TVN24 Szymon Hołownia, podkreślając, że żadnych zmian nie będzie bez zgody jego formacji.
![Polityka SE Google News](https://cdn.galleries.smcloud.net/t/galleries/gf-WASq-oV6c-sTFb_polityka-se-google-news-664x442-nocrop.jpg)
Premier zasiał panikę
Z naszych informacji wynika, że w centrum planowanych zmian jest powstanie potężnego gospodarczego resortu. W grę wchodzi połączenie ministerstw rozwoju, infrastruktury, funduszy, a nawet przemysłu. Niewykluczone jest też ponowne połączenie kultury i sportu, a także nauki i edukacji - Nie wiadomo na czym stoimy. Premier rzucił hasło, zasiał panikę w rządzie, ciekawe, czy uda mu się to poukładać biorąc pod uwagę złożone koalicyjne relacje - mówi nam jeden z wiceministrów.