- Karol Nawrocki rośnie w siłę jako punkt odniesienia dla prawicy w czasach rządów Donalda Tuska.
- Jarosław Kaczyński może być dziś petentem wobec prezydenta, a nie odwrotnie.
- Prezydentura buduje Nawrockiego, ale to jeszcze nie oznacza jego przywództwa nad całą prawicą.
- Doświadczenie kohabitacji może ukształtować Nawrockiego jako niezależnego gracza politycznego.
Czy Karol Nawrocki wyrasta na nowego lidera prawicy?
„Super Express”: - Kto jest dzisiaj samcem alfa na prawicy? Bo niektórzy twierdzą, że już wcale nie Jarosław Kaczyński, tylko Karol Nawrocki. Rzeczywiście?
Paweł Musiałek: - Jest w tej tezie sporo przesady, choć rozumiem, że wynika ona z kilku okoliczności. Zebrane razem i trochę inaczej interpretowane popchną nas do trochę innej teorii.
- Jakie to okoliczności?
- Na pewno Karol Nawrocki zyskuje politycznie. Początek jego prezydentury to swego rodzaju miesiąc miodowy. Dał się poznać jako osoba, która potrafi się poruszać i w tej polityce krajowej, i międzynarodowej. Mało docenianym aspektem tej prezydentury jest to, że przede wszystkim Karol Nawrocki ma sprawny sztab ludzi młodych, dynamicznych, którzy potrafią mu po prostu różne rzeczy ogarnąć. Tu jest, jak sądzę, dość widoczna przewaga Karola Nawrockiego nad Andrzejem Dudą, którego otoczenie było dużo bardziej urzędnicze niż polityczne. Prezydentowi pomaga coś jeszcze.
- To znaczy?
- Kampania negatywna w okresie walki o prezydenturę kampanii. Ona spowodowała, że Karol Nawrocki ma naprawdę nisko zawieszaną poprzeczkę. On sam w związku z tym okazał się dużo bardziej sprawny, niż od niego oczekiwano. No i najważniejsza rzecz, która jest szczególnie ważna w tezie, że Nawrocki staje się kluczową postacią na prawicy. I tu znowu mamy kontrast z Andrzejem Dudą.
Duda w cieniu rządu, Nawrocki w centrum uwagi
- Co tu gra na korzyść Nawrockiego?
- Andrzej Duda rozpoczynał swoją prezydenturę niemalże w tym samym czasie, kiedy rządy objęło PiS. Był tylko bardzo krótki okres koabitacji z rządem Ewy Kopacz, ale w zasadzie to był czas, kiedy Duda tak naprawdę dopiero meblował się w Pałacu Prezydenckim. Dziś Karol Nawrocki ma przed sobą dwa lata współpracy z rządem Donalda Tuska, w związku z tym stanie się centralną figurą i punktem odniesienia dla prawicy.
- PiS nie dał zabłysnąć Dudzie, a Tusk daje Nawrockiemu splendor na tacy?
- W sytuacji, w której mieliśmy i prezydenta, i rząd z tego samego obozu, niemal całe światło reflektorów ogniskowało się na rządzie. Andrzej Duda był widoczny tylko raz na jakiś czas, kiedy czasami coś inicjował, ale zazwyczaj kiedy coś rządowi PiS blokował. Od samego początku był w cieniu rządu, z którego dopiero pod sam koniec prezydentury musiał wyjść ze względu na wygraną opozycji. Andrzej Duda w zasadzie nie miał okazji, by rozwinąć skrzydła. Dzisiaj mamy sytuację, w której Karol Nawrocki przez dwa lata nie tylko jest w okresie koabitacji, ale w sytuacji, w której niemal wszystkie instytucje państwa przejęte są przez obóz rządowy. Można więc powiedzieć, że jest prawicową Redutą Ordona. To też sprawia, że w interesie Jarosława Kaczyńskiego jest to, by Nawrockiego w tym trudnym okresie budować, wspierać go. Siłą rzeczy staje się więc dzisiaj osobą, na której koncentruje się uwaga prawicowej opinii publicznej.
Nawrocki czy Kaczyński? Kto dziś naprawdę rozdaje karty na prawicy?
- Przy zachowaniu wszelkich proporcji, jest Nawrocki jest dziś w sytuacji Szymona Hołowni, który jako marszałek Sejmu przez krótki czas był jedynym politykiem koalicji, który oficjalnie sprawował państwową funkcję, więc kradł show choćby Donaldowi Tuskowi. To się brutalnie skończyło, kiedy lider PO został premierem i Hołownia przestał być tak atrakcyjny.
- Trochę tak. Na korzyść Nawrockiego wpływa to, o czym już wspomnieliśmy – dość długi, bo dwuletni okresu kohabitacji. To okres, kiedy już wyrobi się w potyczkach z rządem i zdobędzie doświadczenie. Nawet jeśli po wyborach w 2027 r. PiS wróciłby do władzy, Nawrocki będzie już na tyle zbudowany politycznie i przekonany o swojej podmiotowości, że nie widzę takiej sytuacji, w której za dwa lata przyjedzie Jarosław Kaczyński i nagle zaczyna ustawiać Karola Nawrockiego.
- W jakiej sytuacji już dziś stawia to Jarosława Kaczyńskiego?
- Oczywiście, Jarosław Kaczyński zapewne chciałby mieć w Pałacu osobę potulną i taką, która wykonuje wszystkie jego polecenia bez żadnej dyskusji. Karol Nawrocki taką osobą jednak nie jest. Pytanie, czy prezes ma świadomość, że przynajmniej w pierwszym okresie kohabitacji absolutnie nie ma żadnego sensu sygnalizować braku zadowolenia z Nawrockiego. Jeżeli bowiem dzisiaj Jarosław Kaczyński chce uzyskać władzę, musi się podczepić pod Karola Nawrockiego. I to on jest petentem wobec Nawrockiego.
Czy prezydentura wystarczy, by zbudować lidera?
- Dlaczego więc Nawrocki nie jest na ścieżce do detronizacji prezesa PiS?
- Oczywiście, Karol Nawrocki zdobywa popularność i może się dziś wzmacniać w rywalizacji z obozem rządowym, a później także ustawić pewne relacje z ewentualnym nowym rządem Zjednoczonej Prawicy. Pewnie mimo wszystko w koalicji z Konfederacją. Nie oznacza to jednak, że automatycznie buduje to potencjał Nawrockiego jako tego, który będzie przewodził prawicy w ogóle jako jej lider polityczny. Byli prezydenci próbowali robić coś podobnego, ale okazywało się, że Polacy nie chcą prezydenta, nawet byłego, w roli partyjnej.
- Na razie mamy więc sytuację, w której to nie Karol Nawrocki buduje prezydenturę, ale prezydentura buduje jego? W tym sensie, że to urząd nadaje mu rolę polityczną, a nie jego osobiste cnoty?
- No właśnie, dlatego nie stawiałbym absolutnie żadnych pieniędzy na scenariusz, w którym Karol Nawrocki będzie liderem prawicy w takim sensie, jak to rozumiemy – to znaczy osoby, która byłaby ośrodkiem władzy. Nawrocki będzie pewnie prezydentem bardziej nawet nie PiS-u, tylko całej prawicy i w tym sensie będzie negocjatorem między PiS-em a Konfederacją. I to jest na pewno coś, co w kontekście jego wpływu na scenę polityczną może mieć jakieś znaczenie.
- Jest bez szans na odegranie większej roli?
- Dziś bardzo trudno jest wyrokować. Obecnie na pewno jest osobą, która rośnie i widać, że w potyczkach z rządem znalazł sobie taki sposób rywalizacji, który go buduje. Podkreślmy jednak, że za nami dopiero pierwsze tygodnie jego prezydentury. Należy się raczej spodziewać, że kolejne jej miesiące, nawet przy podobnym stylu uprawiania polityki, nie będą już zachwycające. W przypadku Szymona Hołowni szybko zakończyliśmy jego polityczny serial. Karol Nawrocki, nawet jeżeli nie doświadczy tak spektakularnego zjazdu jak marszałek Sejmu, to zapewne już po jakimś czasie jego wypowiedzi, jego postawa troszeczkę się już zużyją. Nie będzie to tak świeże, nie będzie wzbudzało to tak wielkich emocji i wejdziemy już w normalną fazę, w której już tak łatwo nie będzie mu punktować i wzmacniać swojej pozycji politycznej.
Rozmawiał Tomasz Walczak