Ciągle to samo
Przeglądając oferty pracy, coraz częściej można zauważyć niepokojącą tendencję, która polega na tym, że potencjalny pracodawca informuje nas o wymaganiach bez wskazania korzyści wynikających z ewentualnej pracy. Jak grzyby po deszczu mnożą się ogłoszenia, w których pracodawca nie podaje stawki. Być może ma nadzieję, że aplikujący pracownik nie potrzebuje pieniędzy, aby utrzymać siebie i swoją rodzinę. To mylne podejście i postawa, która umacnia w przekonaniu, że pracownik jest w obecnych czasach w zasadzie nikim. Wyraźniej widać to w systemie ochrony zdrowia. Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej Spraw Wewnętrznych i Administracji w Lublinie zamieścił ogłoszenie, z którego wynika, że dyrektor wspomnianej placówki poszukuje ratowników medycznych. Czytając o wymaganiach i zakresie obowiązków, można się nieźle uśmiać. Z ogłoszenia dowiadujemy się, że potencjalny pracownik musi spełnić szereg wymagań i charakteryzować się wszechwiedzą na styku kilku profesji. Kiedy człowiek rejestruje ogłoszenie literka po literce, zdanie po zdaniu i z nadzieją szuka chociaż dwóch zdań z jakąkolwiek wzmianką dotyczącą oferty, może doznać szoku. Okazuje się bowiem, że pracodawca oferuje jedynie „zatrudnienie w pełnym wymiarze godzin na podstawie umowy o pracę lub umowy cywilnoprawnej”. Można śmiało postawić hipotezę, że raczej nikt nie skorzysta z tej niezwykle „intratnej” oferty. Jeśli ratownik musi spełnić 16 pkt wymagań, aby łaskawie otrzymać „zatrudnienie w pełnym wymiarze(…)”, to osoba, która stworzyła to ogłoszenie, musi być ignorantem. Im więcej takich ogłoszeń, tym dłużej będzie trwał protest medyków. Im dłużej będzie trwał protest medyków, tym więcej osób, które reprezentują to środowisko, będzie zmieniało profesję. To logiczne. Jeśli medycy słyszą o kolejnych podwyżkach dla parlamentarzystów albo kolegów wysoko postawionych polityków, to czują się wykorzystywani. Nie chcąc uczestniczyć w tworzeniu wadliwego systemu, będą uciekać do innych branż. Część zostanie na froncie, walcząc o poprawę płacy. Jednak przyjdzie czas, gdy zostaną nazwani „niewdzięcznymi”, bo przecież zbliża się kolejna fala koronawirusa i „pacjenci powinni być ważniejsi niż pieniądze”. I tak w kółko.